18.02.2022 Koniki - Stare Wierchy - Obidowa - Turbacz

Gorce są górami bardzo niedocenianymi, uważam iż widokami, stylem i urokiem nie ustępują innym masywom w Polsce. Nadal to kraina nieco na uboczu, nie widać nieokrzesanych tłumów i można spokojnie wędrować. Przejście, które opisuję to można rozpocząć w dwóch miejscach: 

  • na moście w Konikach, gdzie rozpoczyna (lub kończy) szlak zielony 
  • wjechać wyciągiem na Tobołczyk ze stacji narciarskiej Tobołów  i ruszyć w stronę Starych Wierchów, także zielonym szlakiem – oszczędność około godziny z buta
Chciałem wykombinować coś nowego i przedobrzyłem. Podjechałem na parking przy stacji narciarskiej. Tutaj kroją od razu 25 zł za sam wjazd i wejść lasem wzdłuż stoku. Niestety nie przewidziałem, że na szago się nie da, ze względu na krzaki oraz ilość śniegu. Oprócz tego lasem płynie potok. Został mi więc wjazd krzesełkiem do góry (bilet 20 zł). Pogoda jest piękna, lekki wiatr i temperatura nieco poniżej zera. Kupuję bilet i po kilkunastu minutach staję przy górnej stacji. Zaczynam szukać zielonego szlaku, ale niestety ani śladu. Wszystko pięknie i równo zasypane śnieżnym puchem. Widać tylko lekki ślad po biegówkach, widocznie wczoraj ktoś tędy pomykał. Ruszam więc śladem, nie mając innego wyznacznika. Bardzo szybko docieram na Polanę Tobołów, gdzie pojawiają się pierwsze widoki na Gorce.    



Dalej torując w śniegu, mijam niewielki zagajnik, aby dojść do rozwidlenia szlaku prowadzącego do schroniska na Starych Wierchach. Odbijam na zielony fragment tzw. Kopanej drogi, która także jechał ktoś na nartach. Pojawiają się pierwsze widoki na Tatry. Full słońce i widoczność bez zarzutu jak nigdy dotąd. Gdy wchodzę na czerwony szlak pojawiają się pierwsi turyści. Szlak od tego miejsca jest szeroki, przetarty i idzie się dużo lepiej.  Po 4 km docieram do schroniska na Starych Wierchach. Niemal pusto, wokoło kręci się zaledwie kilka osób. 

 

Stempel do książeczki i na zewnątrz, pod dachem szukam sobie miejsca na śniadanie i łyk herbaty z termosu. Słońce świeci i śnieg oślepia, przydają się teraz okulary przeciwsłoneczne. Po kilkunastu minutach wracam na czerwony czyli Główny Szlak Beskidzki i obieram kierunek na Turbacz. Śniegu jest sporo, szlak przetarty, pogoda idealna i zaraz za schroniskiem pojawiają się widoki na Tatry.  Chyba nigdy nie miałem takiej widoczności. Jest pięknie!


 

Szlak zaczyna piąć się w  górę, są odcinki wąwozami, gdzie śnieg sięga czasami do pasa. Znowu raki i kije trekkingowe nieodzowne.  Mijam Obidowiec i miejsce katastrofy lotniczej z 25 maja 1973 roku, w której zginęła kobieta. Na pamiątkę został krzyż wraz ze śmigłem samolotu. Ruszam dalej, szlak jest na tym odcinku szeroki, po lewej i prawej stroni są tory dla nart biegowych. Po 9 km i 600m szlak ostro skręca w górę na szczyt Turbacza. Początkowo prowadzi między karłowatymi sosnami, wiatr bardzo się wzmaga i zaczynam zapadać się w śniegu. Szlak jest zawiany i trzeba kierować się tyczkami. Po 10 km docieram na szczyt Turbacza. Wieje i jest zimno, za to widok klasyczny! 


 
Chwilę tutaj zostaję, oprócz mnie jest tylko jedna osoba.  Panorama gór niczym nie zmącona. Pięknie, ale czas ruszać dalej. Ze szczytu Turbacza już tylko 10 minut w dół i docieram do Schroniska pod Turbaczem. Budynek miejscami zasypany do połowy. Tutaj ludzi już sporo, ale trudno się dziwić przy tej pogodzie, aby było inaczej. 

 
Stempel do książeczki, kupuję żurek w bufecie i siadam w sali kominkowej z widokiem na Tatry. Zostaje mi już teraz do pokonania ostatni 6,5km odcinek z Turbacza do Koninek. Ruszam dalej, gdy tylko mijam schronisko i zanurzam się w cień, temperatura wyraźnie spada. Mijam kliku skiturowców biegnących w górę i niebieskim szlakiem kieruję się na Halę Turbacza. 


Znowu dużo śniegu i idzie się ciężko, ale w słońcu na chwilę cieplej. Mijam ołtarz szałasowy, gdzie niegdyś Karol Wojtyła odprawił mszę dla studentów i górali. Zaczynam strome podejście przez Diabelski Kamień na Czoło Turbacza. Śniegu jest sporo i czasmi zapadam się po kolana. Przydają się kolce w rakch, dzięki nim ławiej podejść na kumulcję. Dalej szlak prowadzi już tylko w dół. Szybko tracę wysokość, szlak zanurza się w las. Mijam Polanę Średnią i dalej Suchy Groń. W lesie odcinki są bardzo oblodzone i trzeba uważać. W końcu po pokonaniu ponad 17km, docieram na parking w Konikach, skąd rano wyruszyłem.   

Dystans: 17,73km, czas przejścia: 5h 17 min.  

 19.02.2022r - Zamek w Pieskowej Skale  

 

Popularne posty z tego bloga

29.01 - 4.02.2024 - Góry Majorki

6.08 - 11.08.2024 - GSB - Beskid Żywiecki do Rabki - 112 km górami

1 - 4.11. 2023 - Budapeszt