23.01.2020 Grenada - Alhambra


Alhambra - jedno z najbardziej znanych i rozpoznawalnych miejsc Hiszpanii. Zespół pałacowy wybudowany przez Maurów w czasach średniowiecza, gdy niepodzielnie rządzili Półwyspem Iberyjskim. Stworzyli tutaj swój kalifat, który istniał do 1492 roku jako ostatni punkt oporu Arabów w Hiszpanii. Latem atakują tam tłumy - dzisiaj mam nadzieję, że będzie nieco mniej.

Budzę się o 6 rano, za oknem ciemnio, zimno i  i wieje. Prognozy dla Malagi są dzisiaj raczej beznadzieje dla Grenady wprost odwrotnie. Nie do końca im ufam, widząc to to zaczyna dziać na zewnątrz. O 6:15 grad zaczyna wściekle rąbać w parapety, otwieram okno i zamiast asfaltu widzę rzekę wypływającą z jednej z bocznych uliczek. Niektórzy szybko kartonami zasłaniają dachy i szyby samochodów, bo kulki gradu uderzają jak kamienie. Mija prawie godzina, lecz nawałnica nie odpuszcza. Czego jak czego, ale takiego przedstawienia się nie spodziewałem. 

Wychodzimy na przystanek o 7:10 mamy autobus na dworzec autobusowy, skąd wyruszymy do Grenady. Idąc, brodzimy po kostki w mokrej brei,  mam wrażenie jakby mi w głowę ktoś rzucał kamieniami. Kaptur nie chroni przed niczym. Ludzie chowają się w niszach sklepów lub pod wiatami przystanków. Robimy to samo, ciemno i zimno, rośnie warstwa mokrej, śnieżno-gradowej brei. Autobus ma lekkie opóźnienie ale dobrze, że w ogóle przyjechał. Im bliżej starówki tym sytuacja wygląda gorzej. Zamiast głównej drogi płynie rzeka, woda sięga do progu autobusów, samochody mają koła pozalewane do połowy. Tubylcy są nie bardziej zdziwieni niż my. Chyba nie często widzą takie szoł:



Docieramy na dworzec. Tym razem wybór pada na autobus linii ALSA, która posiada tańsze bilety w tym kierunku. Cena biletu z Malagi do Grenady wynosi 14€ dla dorosłego i 9€ dla dziecka. Czas przejazdu to około 2 godziny. Autobusy kursują mniej więcej co godzinę. Można dostać się także pociągiem z dworca głównego. Czas przejazdu około godziny lecz cena, w zależności od typu pociągu być nawet kilkakrotnie wyższa. 
Ruszamy autostradą w stronę Grenady. Mijam odcinek drogi, którym we wtorek szedłem w góry. Dzisiaj szaro i ponuro. Dopiero kilkadziesiąt km dalej słońce zaczyna przebijać się przez chmury, tworząc z nimi nietypowe widowiska. O 9:52 za oknem pojawia się coś w tym stylu:

  
Im bliżej Grenady tym lepsza pogoda. Gdy docieramy na przedmieścia, świeci już idealne słońce. Internetowe prognozy się sprawdziły, choć nie do końca im dowierzałem.  Z dworca autobusowego do zespołu pałacowego to odcinek około 4 km. Można przejść go z buta lub do centrum podjechać miejskim autobusem. Ze względu na czas wybieramy drugą opcję i  w pełnym słońcu wysiadamy w centrum miasta. 

UWAGA!! - Bilety do kompleksu pałacowego musisz zarezerwować wcześniej przez internet, choćby tego samego dnia rano. Podchodząc do kasy, nawet zimą, nie masz żadnej gwarancji, iż ten bilet dostaniesz. Taka jest ilość chętnych. Wejścia odbywają się o pełnych godzinach i tylko określona liczna klientów, mających bilet na daną godzinę wchodzi. Zwiedzanie całego kompleksu trwa około 3 godzin. 
Z centrum  miasta znaki prowadzą pod górę, do bram ogrodów, gdzie zaczyna się kompleks Alhambry. Musisz podejść niemal na samŋ górę, gdyż tam znajdują się budynki kas, nawet jeżeli posiadasz bilet zakupiony w sieci. Najpierw skierowano nas do odpowiedniej kolejki pod murem, gdzie z kupionymi biletami czekaliśmy do kasy - nawet nie wiadomo po co? Kiedy już się doczekaliśmy okazało się że bilety sieciowe należy wymienić na bilety miejscowe, z odpowiednimi kodami, które będą niezliczoną ilość razy skanowane wewnątrz kompleksu. Wchodzimy punktualnie o godzinie 13.




Kompleks Alhambry składa się z Pałacu Nasrydów z kilkoma dziedzińcami i dekorowanymi salami, Alkazaby, Generalife – letniej rezydencji z ogrodami oraz z samych ogrodów znajdujących się na całym wzgórzu. Idziemy najpierw w stronę budowli, ogrody zostawiając sobie na koniec. Ponieważ przed pałacem kłębi się w kolejce tłumek ludzi dochodzę do wniosku, że najpierw zobaczymy Alkazbę. I tutaj niespodzianka, zeskanowano nam bilety i stwierdzono, z eto nie nasz godzina musimy iść najpierw do pałacu. W domyśle musisz cofnąć się i stać w kolejce. Stoimy w niej ponad pół godziny, zanim w końcu wpuszczono ludzi do środka. Słońce przygrzewa i jest całkiem sympatycznie, ale latem stać w tym miejscu i czekać na zlitowanie, to prawdziwe piekło! Dwukrotnie przechodzimy skanowanie biletów - jakby istniała jakakolwiek możliwość dostania się bez biletu!

Pałace Nasrydów (Palacios Nazaries) - (1 plan oraz 2 plan pałacu), to tak naprawdę trzy pałace całkowicie niezależne od siebie i zbudowane w różnych okresach. Każdy z nich spełniał też inną rolę. Wszystkie jednak wchodziły w skład królewskich rezydencji (Alcazar). Prawdopodobnie aż do czasu zdobycia miasta przez siły chrześcijańskie pałace te nie były w żaden sposób ze sobą połączone. Centralnym i najbardziej obleganym obiektem jest oczywiście Patio de los Leones. (dziedziniec Lwów) z charakterystyczną fontanną składająca się z rzeźb 12 lwów patrzących we wszystkie strony. Dziedziniec otoczony jest prywatnymi pomieszczeniami władcy i jego rodziny. Do dziedzińca przylegają 4 sale: jedna z nich, Sala de las Dos Hermanas (sala dwóch sióstr), zwana tak z powodu dwóch jednakowych płyt marmurowych w podłodze. Oddzielnym mistrzostwem są sufity i misterne zdobienia niemal wszystkich ścian. Szczególnie w Sali Ambasadorów.








Dziedzińce okolone są cienistymi kolumnami, co jest jak najbardziej zrozumiałe przy tutejszym klimacie. Ogródki z płynącą wodą, na zewnątrz balkony, z których roztaczają się widoki. Ornamenty przedstawiają wersety Koranu. Wychodzimy z pałacu i teraz już możemy wejść do twierdzy, tutaj oczywiście kolejne skanowanie biletów. Kilka dziedzińców, dawne pomieszczenia dla wojska i arsenał do przechowywania broni - niestety to tylko ruiny. Za to polecam wejście na wieżę i widok na miasto.





Z drugiej strony widok na ośnieżone Góry Sierra Nevada. Jakimś dziwnym trafem śnieg jest w Hiszpanii, ale nie ma go w Polsce tej zimy.


Pozostają ogrody, które spokojnie można zostawić sobie na koniec, aby nieco odpocząć od architektonicznych detali budowli i nawet zimą pospacerować śród zielonych żywopłotów. Ogrody zwane rajskimi (Jardines del Paradiso) zapewne zupełnie inaczej prezentują się latem, ale ponad 40 stopniowy upał, jest zdecydowanie czynnikiem dla mnie odstraszającym :-) 



Ścieżki ogrodów prowadzą bezpośrednio do wyjścia z kompleksu. Teraz już tylko pozostaje droga w dół, najpierw do centrum miasta i następnie na dworzec autobusowy. Po drodze ostatnie zakupy w tutejszym odpowiedniku Auchana o nazwie Campo. Autobus do Malagi rusza punktualnie o 18:00, aby po dwóch godzinach, już po zmroku powrócić do miejsca skąd ruszyliśmy rano.

Popularne posty z tego bloga

29.01 - 4.02.2024 - Góry Majorki

6.08 - 11.08.2024 - GSB - Beskid Żywiecki do Rabki - 112 km górami

1 - 4.11. 2023 - Budapeszt