22.02.2019 Santiago de Compostela


Pobudka o 5:50, spoglądam za okno ciemno i zimno, może klika stopni na plusie raptem. 6:20 gotowy do boju ruszam do Garago Atlantico, skąd ruszają filxbusy z Porto. Na miejscu jestem po zaledwie 10 minutach, czekam na autobus relacji Porto - Paryż. Miasto o 6:40 nadal śpi tylko tu i ówdzie przemykają jakieś ludzkie cienie. Pusto. 6:50 autobusu ani nie widać ani nie słychać. Czeka trochę ludzi, w większości sami młodzi. W końcu o 7:10 zjawiają się trzy autobusy na raz: do Malagi, Madrytu i mój do Paryża. Wszystkie na hiszpańskich rejestracjach.  Szybko kod z telefonu i  ruszam przez góry autostradą do Santiago. Odcinek 230 km, ma pokonać w 4 godziny i 10 minut.

Odcinkami na autostradzie jedzie szybko, za to kręci się po miastach. Granica hiszpańska mija nawet nie wiem kiedy. Via Atlantica dosyć przyjemna nazwa autostrady, którą jadę. Pierwsze duże miasto to Vigo. Przyznam już z autostrady prezentuje się niesamowicie. Położone w górach z wcinająca się ogromną zatoką głęboko w obszar. Niezliczone ilość mostów i wiaduktów. Ruszamy dalej. Przed 12 pojawia się w końcu na horyzoncie, jest Santiago de Compostela. Leży w dole w dużej dolinie. Autobus wtacza się na dworzec autobusowy. Umieszczono go w ogromnej hali i stąd już tylko 1600 metrów do placu przed katedrą. Wychodząc z dworca kieruj się prosto w stronę ronda gdzie widnieje, pomnik pielgrzyma, nieco schowany między palami i krzakami. Jak dobrze popatrzysz szlaki pielgrzyma kierują tutaj w lewo. 

 
Trzymając się ich, po kilkunastu minutach znajdziesz się na placu przed katedrą. Plac Plaza del Obradoiro jest mniejszy, niż można wnioskować ze zdjęć, ale to w niczym nie zmienia faktu, że katedra robi imponujące wrażenie.


Widać na placu kilka osób, które przeszły szlak pielgrzymkowy. Zmęczeni, objuczeni wielkimi plecakami ze śpiworami i z nieodłącznym kijem pielgrzyma. Jedni siedzą inni leżą, ktoś szczęśliwy dotarł na rowerze.  Nie widać tutaj pośpiechu, każdy siedzi lub leży i patrzy na katedrę. W 2010 roku odnowiono jej fasadę i teraz prezentuje się w całej okazałości. 

Aby wejść do środka i pokłonić się św. Jakubowi trzeba poszukać wejścia od strony północnej. Główne jest nieczynne i zaryglowane. Z placu musisz pójść w prawą stronę i udać się uliczką prosto, która prowadzi min. do Muzeum Pielgrzymów. Po kilkudziesięciu metrach zobaczysz kolumnę po lewej stronie oraz kolejną wieżę, to właśnie tutaj jest wejście. Ochrona sprawdza wchodzących. Nie można wtaszczyć wielkiego plecaka, są odpowiednie skrytki, w sklepach lub w muzeum, gdzie można zostawić depozyt.


Po wejściu do środka, bardzo szybko okazuje się, że duża cześć katedry jest w remoncie i trwają prace renowacyjne. Skutkiem czego jej cześć jest odcięta, inne zastawione rusztowaniami. Nie zmienia to faktu, że można podejść pod ołtarz, skąd dobrze widać figurę św, Jakuba. Czynne jest wejście do krypty, gdzie spoczywają jego prochy, co czynię najpierw. Później wejście po schodach za ołtarz główny, gdzie każdy z pielgrzymów, może dotknąć ramion świętego. Nieco zabawnie wyglądają z dołu głowy ludzi wyłaniające się za ołtarzem. Kolejka przesuwa się dosyć szybko i także kładę ręce na ramionach patrona. Widać stąd niemal cała katedrę. W kilku miejscach znajdują się posągi Jakuba i to nie tylko w ołtarzu.


Katedra jest jedną z najważniejszych świątyń pielgrzymkowych w Europie. Miejsce docelowe drogi Świętego Jakuba. Według tradycji miejsce spoczynku Św. Jakuba Większego jednego z dwunastu apostołów, uczniów Jezusa Chrystusa. Jest jedną z największych dzieł architektury romańskiej w Hiszpanii i najważniejszych świątyń w średniowieczu. Bogata w liczne dzieła sztuki:
  •  romańskie rzeźby, takie jak Puerta de las Platerias (Brama Złotników),
  • Pórtico da Gloria (Portal Chwały),
  • Botafumeiro – wielka kadzielnica o ponad 700-letniej historii. Zawieszona jest na sklepieniu, na skrzyżowaniu naw. 
Posiada 4 elewacje: zachodnią, północną, wschodnią i południową, które jak widać są głównym elementem dekoracyjnym. Ta najbardziej rozpoznawała od strony placu, to fasada zachodnia. Budowa obecnej monumentalnej świątyni rozpoczęła się w 1075 za panowania Alfonsa VI Kastylijskiego i rządów biskupa Diego Peláeza. W swoim planie nawiązuje do wzniesionego z cegły kościoła klasztornego Św. Sernina w Tuluzie, lecz świątynię w Santiago zbudowano przede wszystkim z granitu.


Po lewej stronie placu znajduje się nieco mniej okazały budynek. Jest to siedziba uniwersytetu w Santiago. Jeżeli znajdziesz tylko chwilę czasu polecam zajrzenie do jego dziedzińca wraz z ogrodem. Dzięki systemowi arkad i podcieni zachował on swój dawny średniowieczny styl i klimat. Zapewne podczas upalnych dni ma to duże znaczenie dla studiujących i pielgrzymów. Jest tutaj cicho, spokojnie i można odpocząć.





Stojąc na placu oczywiście nie widać całego kompleksu budynków. Jest on dużo lepiej widoczny z Parku da Almeda, który znajduje się bardzo blisko starego miasta. Należy udać się uliczkami na południe, aby po paru minutach, zobaczyć parkowe wzgórze. Niestety ze szczytu, nie będziesz mieć najlepszego widoku, gdyż jest zarośnięty drzewami. Nieco niżej znajduje się ogromny eukaliptus z dużą okrągłą, zieloną ławką, skąd można podziwiać panoramę. Znajdziesz ją także na większości tutejszych pocztówek. Obowiązkowe miejsce na fotkę. Robię sobie tutaj przerwę na mały popas.


Na koniec odwiedzam Muzeum Pielgrzymów. Odpowiednie znaki kierują już z placu i znajduje się ono tuż przy fasadzie północnej. Wstęp dla dorosłego 2,40 €. Pokazuje ono pielgrzymki w różnym ujęciu i w rożnych epokach. Ukazano pielgrzymki hindusów oraz w islamie. Stroje tych którzy przybywali dawno oraz współczesne. Można posłuchać fragmentów dawnej muzyki oraz obejrzeć artefakty związane z kościołami na szlaku pielgrzymim. Są oczywiście przedstawione wszystkie Camino prowadzące do Santiago. 
Zbliża  się nieuchronnie 16:00 a to znaczy, iż czas, aby wąskimi uliczkami miasta, odnaleźć dworzec autobusowy, co oczywiście nie stanowi żadnego problemu.  O 16:45 ruszam w drogę powrotną do Porto autobusem jadącym z Paryża.

Zapewne, każdy ma swój szlak do Santiago. Tak się złożyło, że niemal w ostatniej chwili zdobyłem bilet na autobus i w ciągu jednego dnia musiałem wrócić do Porto, więc przemierzyłem, podobno dosyć popularny odcinek Camino Portuges. Niestety nie pieszo, ani nie rowerem. Tak jak było to tylko możliwe w moim wypadku, czyli drogą kołową, łącznie zajęło mi to 13 godzin. Każdy z pielgrzymów ma zapewne swoją muszlę z Santiago, więc i ja także.



Popularne posty z tego bloga

29.01 - 4.02.2024 - Góry Majorki

6.08 - 11.08.2024 - GSB - Beskid Żywiecki do Rabki - 112 km górami

1 - 4.11. 2023 - Budapeszt