24.07 - 27.07 2016 Słowenia - Alpy Julijskie

Martuljkov Slap 1 i 2, czyli wodospady na niedzielę. Szlak miał być prosty i nieskomplikowany, nawet dla dzieci. Pogoda od rana idealna, widok na Alpy Julijskie także. Ruszamy z miejscowości Gozd Martuljek, skąd wychodzi czerwony szlak. Już z polany roztacza się taki widoczek:



Uwaga - tutaj wszystkie szlaki są czerwone!!! Nie ma znakowania paskowego, znanego a naszych gór. Czyli kolorowy pasek, pomiędzy dwoma białymi. To że wszystkie są czerwone, może być początkowo nieco mylące, lecz  szybko się człowiek orientuje o co biegnie. Na drzewach za to znajdują się czerwone kółka z białymi obwódkami - czyli nasze znaki początku i końca szlaku. Tutaj robią jako znaki kierunkowe. Dodatkowo każdy szlak posiada swój numer. Dużo jest oznaczeń przy wszelkich skrzyżowaniach ścieżek. Głównie to żółte tabliczki z wyraźnie oznakowanym celem i numerem szlaku. Na żadnym znaku nie podaje się czasów przejść ani kilometrów!  
Żółtymi tablicami oznakowano te łatwiejsze szlaki, co wcale nie znaczy, że łatwe. Trudne szlaki posiadają czerwone tabliczki. Z wykrzyknikiem szlaki skrajnie trudne lub via ferraty.

Od początku szlak prowadzi ładną dolinką, wśród urwistych skał po obu stronach potoku. Z biegiem czasu wznosi się on coraz wyżej, aby dotrzeć w końcu mostkami i schodkami, do pierwszego punktu widokowego, skąd widać go w całej okazałości. 


Dalej szlak zaczyna stromo piąć się w górę zakosami. Trochę spływającej wody, trochę obsypujących się kamieni. Dosyć ostro w górę na początkowym odcinku. Później znowu płasko, praktycznie do samego schroniska Pri Iglotu. Czynne tylko sezonowo! Znajduje się ona na niewielkiej, ale bardzo klimatycznej polanie, widoczek za to rewelacyjny.  Atmosfera także iście piknikowa.


Chwila odpoczynku, pobieram zapas wody ze źródła i w górę. Od samego początku szlak wchodzi do lasu i ostro zaczyna piąć się w górę. To już chyba nie dla dzieci. Są odcinki, gdzie pośród drzew i kamieni ciężko wypatrzeć, gdzie ów szlak właściwie biegnie. Chyba kilka razy minimalnie, go zgubiłem, ale kierunek właściwy - do góry. Nachylenie dosyć strome, w końcu przechodzi na grzbiet góry, który doprowadza mnie na skraj skały z której schodzę bezpośrednio na wąski metalowy most pod drugim wodospadem. Po drodze kilka klamer i solidne zabezpieczenie stalową liną. Wodospad jest ogromny i kilka razy zmienia swój bieg między skałami. 



Z lewej strony znajduje się eksponowany skalny komin ubezpieczony odpowiednią liną. Wygląda dosyć ciekawie i wchodzi pod ostrym kątem między skały. Oczywiście nie ma na co czekać - do góry! Adrenalina nieco mi podskakuje, na tym odcinku. Smak prawdziwej wspinaczki!
 


U góry znajduje się niewielka platforma skalna, z której dobrze widać najwyższą część wodospadu. Widok w dół - niczego sobie. Oczywiście zejście takim kominem jest dużo trudniejsze, niż wejście - jak zwykle. Nie widać kompletnie, gdzie stawiać stopy. Pomagają w tym nieco metalowe pręty umocowane w skale. Szybko docieram do stalowego mostu. Zjadam jedynego batona jakiego posiadam i zaczynam odwrót.. Ostatni odcinek można nieco skrócić. Odnoga szlaku powyżej pierwszego wodospadu prowadzi bezpośrednio na dół. Zejście do podstawy zajmuje mi około 45 min. Całość udaje mi się zamknąć w 2 godziny  41 min. 10 minut później zaczyna padać i nadciąga burza.
 
 
 
 25.07.2016 - Jeziora Bled i Bohinjsko
 
Pierwsze z nich - Bled, szeroko reklamowane, jako jedno z najpiękniejszych miejsc, nie tylko w Słowenii. Droga wiedzie prze Mojstrane, Jesenice do miasta o tej samej nazwie, co jezioro. Tutaj, kilka niespodzianek. Po pierwsze - wszystkie parkingi płatne i nie ma gdzie wbić samochodu. Po drugie - totalna komercja i zdzierstwo. Po trzecie - aby wykąpać się w jeziorze, na kąpielisku oficjalnym - 7 euro od osoby. Miasto praktycznie zainstalowało się wokół jeziora.
Jeżeli ktoś lubi te klimaty, to może mu się tutaj spodobać. Przereklamowane miejsca to stanowczo nie moja bajka. Naprawdę sympatycznie prezentuje się kościół na wyspie i zamek na skraju skały. Góry wokół też jakby nie za wysokie.



Kilkadziesiąt km na południowy - zachód opodal miasta Bohnijska Bistrica znajduje się największy słoweński akwen wodny, czyli Jezioro Bohinjsko. Tutaj od samego początku widać szczyty wokół jakby dużo wyższe, sięgające 1300 do 1500 metrów. Jakby więcej ludzi, plaże dla całych rodzin i zupełnie inny, swojski klimat. Woda krystalicznie czysta i jakby nie najzimniejsza. Zdecydowanie polecam bardziej to miejsce na odpoczynek. Po 15 zaczynają zbierać się chmury i gdzieś w oddali słychać pierwsze odgłosy burzy, co znaczy, iż trzeba się ewakuować z tego miejsca.


Jutro mam zamiar ruszyć pod Triglav - jeżeli pogoda oczywiście pozwoli. Cały czas siąpi deszcz. O brzasku jadę do Mojstrany, gdzie ruszę Doliną Wraty do góry...       
 
 26.07  Pod Triglavem -  czyli dach Alp Julijskich
 
O 6:30 ruszam do Mojstrany, gdzie przy Wodospadzie Percinik w Dolinie Wraty zaczynam swoje podejście. Jest chłodno, ale gdzieś daleko z tyłu przebija się słońce, zapowiada się ładny dzień. Po kilkuset metrach dreptania łapię stopa do Schroniska Aljazev Dom. Trzech Czechów atakujących Skodą, było na tyle łaskawych i zabrali mnie z drogi, przez co zaoszczędziłem sobie 6,5 km  po płaskim. Chwilowa wizyta w schronisku po stempel i do góry. 


Pierwszym celem jest Przełęcz Luknja 1756 m. Od samego początku, raczej spokojnie, wzdłuż potoku,  prowadzą  czerwone tabliczki. Po kilku minutach szlak zaczyna się zamieniać w skalne rumowisko pnące się mozolnie w górę. Na początku spokojny szlak, przesłuchałem 2 płyty Starego Dobrego sprzed lat. Z biegiem czasu, szlak robi się coraz bardziej kamienisty i porwany. Głazy wielkości 4 - 6 metrów, które trzeba omijać. Kije trekkingowe i dobre buty wprost nieodzowne. Bez tego nie ma co się ruszać!  Na mapach naszych gór, coś takiego zapewne nie figurowałoby jako szlak turystyczny.  
 
W końcu wychodzę z lasu i mam przed sobą ostatni, stromy odcinek na przełęcz. Wyglądał na dosyć ciekawy, ale dopiero bliżej okazuje się, że to rumowisko osuwających się kamieni i każdy krok powoduje, że kamienie lecą na ludzi idących poniżej. W końcu pod ścianą niewielki odcinek ubezpieczony stalową liną. Pierwsza kotwa wyrwana, więc trzeba się szybko orientować! Zaczyna mocno wiać i robi się zimno. W końcu po około 2 h od schroniska, docieram na Przełęcz Luknja. Większość szczytów w Tatrach nie ma takiego podejścia jak to tutaj. Jest po 11, więc czas nadzwyczaj dobry. Szybko się okazuje, że dalsza wędrówka na Triglav przez Plemenice, jest nierealna. To Via Ferrata oznakowana jako skrajnie trudna. Bez odpowiedniego sprzętu i wspinaczkowych umiejętności się nie da! Stoję u podnóża ściany i nie widzę, gdzie idzie ta droga. Po prostu pionowa ścinana i nic. 



Nie ma na co czekać, wybieram kierunek przeciwny, w stronę szczytu o nazwie Bovski Gramsovec (2391m). Na początku szlak ostro pod górę i fragment ubezpieczony linami. Później za załomem nieco spokojniej do półki skalnej. Tutaj mijam parę, jak się okaże jedynych ludzi na tym szlaku.
Przy półce skalnej zjawia się kozica, która jak gdyby nigdy nic mija mnie i idzie sobie w górę. Kilka zdjęć, jakiś baton i dalej do góry. Przechodzę cztery odcinki wspinaczki skalnej. Praktycznie, żadnego zabezpieczenia. Z lewej i prawej strony ekspozycja po 800 metrów w dół. Wiatr się niestety wzmaga i na horyzoncie pojawiają się stalowo-szare chmury. 
 
Po pokonaniu czwartego odcinka staję na niewielkiej platformie. Jakieś 1,5 metra luzu. Wysokościomierz pokazuje  2304 metry. Przede mną ostatni odcinek na szczyt, brakuje mi zaledwie 87 metrów. Z tego co widzę, lita wapienna ściana, nachylona pod ostrym kątem w prawo. Żadnych zabezpieczeń, moment nieuwagi i wiatr zwiewa Cię w dolinę 800 metrów niżej. W dodatku jestem sam, żadnych ludzi. Podejmuję decyzję o zejściu, chyba pierwszy raz w życiu tak blisko szczytu!



Gdyby coś się stało, nikt mi nie pomoże, Nie ma tutaj nawet zasięgu, aby wezwać pomoc. 10 minut na popas, kończy mi się woda i wracam w dół. Powszechnie wiadomo, że zejścia są dużo trudniejsze. Przekonuje się o tym po raz kolejny. Pod swoimi stopami, widzę tylko powietrze, co powoduje, że schodzę jeszcze wolniej. Po ponad godzinie walki jestem na przełęczy. Zmęczenie powoli daje znać o sobie i nie mam już ani kropli wody

Schodzę z Luknji w stronę Dolinty Wraty. Do pierwszego potoku dotrę za ponad godzinę. Rumowisko kamieni obsuwa się pod moimi butami. Na szczęście niewiele osób podchodzi do góry. Na granicy lasu lekko zaczyna kropić. Przynajmniej kilka razy gubię szlak, bo znaki widoczne są tyko z dołu, z góry ich kompletnie nie widać. Zaliczam trzy poślizgi, zakończone zaledwie otarciem prawej ręki. W gardle Sahara.
 
W końcu po ponad godzinie, docieram do potoku Bistrica, gdzie mogę sie napić do woli i napełnić butelkę krystaliczną wodą. Stąd do schroniska na dnie doliny zaledwie 30 minut. Docieram już bez problemów. Niestety do Mojstarny nadal 11,5 km z buta. Gdy mijam parking zatrzymuję stopa. Dwie Czeszki z Ostrawy jadą Chevroletem i zwożą mnie na dół.  

Cały szlak zajął mi 8 godzin 43 minuty.
   

       Na koniec dwa małe fragmenty filmów, jak to wygląda na górze:





 
 
27.07.2016 - Słowenia - Planica

Ostatni dzień to wizyta w Planicy, największym słoweńskim centrum narciarskim. Oczywiście najbardziej znana jest Velikanka, czyli mamucia skocznia do lotów narciarskich. Obiekt rzeczywiście robi wrażenie. Leży on bardzo blisko Kranjskiej Gory. Aby wejść na koronę skoczni potrzebuję prawie 30 minut. Są ludzie, którzy resztkami sił docierają do góry i wyglądają jakby mieli tutaj dokonać żywota. Za wjazd na teren Planicy obowiązkowe myto - 2,5 Euro od samochodu.



28.07 - Odwrót do Polski. Stanowczo polecam powrót przez włoskie Travisio, gdzie niemal od razu wskakujesz na autostradę i po paru kilometrach jesteś już na terytorium Austrii. Stanowczo najlepszy wyjazd z Kranjskiej Gory w stronę Polski.     

W Słowenii widać koszulki z napisami: "Przygoda zaczyna się tam, gdzie góry sięgają nieba" - to jest właśnie odpowiednie miejsce!

Łączny dystans tego wyjazdu to 3666 km.

Popularne posty z tego bloga

29.01 - 4.02.2024 - Góry Majorki

6.08 - 11.08.2024 - GSB - Beskid Żywiecki do Rabki - 112 km górami

1 - 4.11. 2023 - Budapeszt