20.08.2001 Rosja - Bałtijsk
Jeden z trzech rejsów wycieczkowych do Bałtijska w jakich miałem przyjemność uczestniczyć. W pierwszy popłynąłem z Gdyni w połowie września 2000 roku, niemal zaraz po skończeniu studiów. Ciepło i piękna jesienna pogoda. W sporej części przegraliśmy go w karty. W trzeci rejs popłynąłem także z Gdyni, w lutym 2005 roku. Było okropnie zimno, wiatr był tak przeraźliwy, iż przewiewał puchową kurtkę.
Ten był drugim rejsem i jedynym w sezonie letnim, w który popłynąłem z moją mamą Danką i to z portu gdańskiego. Początkowo (w 2000r), rejsy były darmowe. Wystarczyło wejść do gdyńskiego oddziału PTTK i po prostu wpisać się na listę pasażerów. W 2001 roku obowiązywała cena 10 zł za bilet oraz w pakiecie był darmowy autobus z dworca PKP w Gdańsku do przystani w Nowym Porcie skąd wypływała jednostka m/s Posejdon IV. Nie żaden to flagowy, ani reprezentacyjny statek, ale na jednodniową wycieczkę może być.
Był to typowy rejs wycieczkowo-handlowy, gdyż po opuszczeniu polskich wód terytorialnych otwierano sklepy wolnocłowe i towarami przeróżnej maści i różnych procentów. Oczywiście nie chodziło wyłącznie o alkohol, ale bywały zachodnie proszki do prania, kawy i perfumy. Trochę słodyczy dobrych marek też by się znalazło oraz karty do gry. Coś przecież trzeba było robić przy braku pogody. Oczywiście ceny na pokładzie, są dużo niższe niż na lądzie. Dzisiaj akurat mamy piękny i słoneczny dzień. Statek rano opuszcza gdański port. Nie kołysze praktycznie wcale, co powoduje, że podróż morska sama w sobie jest przyjemnością. Oczywiście po otwarciu sklepu pokład tarasowy nieco opustoszał, ale to dobrze. Można poszukać sobie idealnego miejsca do opalania.
Po około 4 godzinach statek wpływa do strefy wód Rosji. Na statek wchodzą rosyjscy celnicy, którzy obdarowani suto zapakowanymi torbami ze sklepu wolnocłowego, szybko opuszczają statek. Charakterystyczne chrobotanie butelek, dobitnie świadczy o jakości i ilości prezentów od linii żeglugowej.
Statek wpływa do portu wojennego w Bałtijsku, ale nigdzie nie cumuje. Znaczy to, iż nikt z nas nie ma prawa zejść na ląd. Przy dobrej widoczności, można obejrzeć sobie okręty i lądowe wyposażenie rosyjskiej floty bałtyckiej. Na pierwszym planie prezentują się poduszkowce wojskowe, dalej w tle statek pasażerski.
Jak się okazuje wizyta w porcie nie jest stałym elementem każdego wyjazdu. Podczas wycieczki w lutym, zapewne z powodu zerowej widoczności, mrozu i silnego wiatru, statek wcale nie wpłynął do portu. Dzisiaj sytuację mamy komfortową. Po odbyciu rundy honorowej jednostka zawraca w drogę powrotną do Gdańska, która trwa także około 4 godzin. Oczywiście zasada jest ta sama, iż na wodach eksterytorialnych sklep pracuje pełną parą. Jak widzę niektórzy pasażerowie łapią już niezły przechył, pod wpływem spożytych napojów wyskokowych. Pomimo, iż na wodzie niemal flauta. W godzinach wieczornych statek dociera do portu i autobusy odwożą pasażerów na dworzec PKP.
Była to fajna i miła wycieczka morska. Przy ładnej i słonecznej pogodzie warto było nieco pobujać się na morzu i miło spędzić dzień.