26.09 - 6.10.1999 Włochy - Rzym
Jak się okazało był to jeden z dłuższych moich wyjazdów, który potoczył się zupełnie swoim niespodziewanym torem. Najpierw komplikacje ze zdobyciem sumy na wyjazd (jakieś 500 zł) - jak to na studiach zawsze brakuje. Odwołano mi pracę w czasie wakacji, którą miałem zarobić na ten wyjazd. W końcu pożyczam forsę. Jedziemy z Adamem, moim kolegą z liceum i jego siostrą. Adam telefonicznie załatwia nocleg w Rzymie, opodal samego Watykanu przy Via della Conciliazione w polskim zakonie. Noc w surowej zakonnej celi ma nas kosztować 50 zł za osobę. Początkowo suma wydaje na się nieco wygórowana, ale jak się później okaże to miejsce ma swoje ogromne plusy. Na domiar wszystkiego udaje nam się telefonicznie zdobyć bilet autobusowy z Krakowa do Rzymu. Wszystkie elementy układanki szczęśliwie się złożyły - możemy ruszać :-) 26 września wieczorem, strzałą południa gnamy do Krakowa w przedziale klasy 2. Jakże często ostatnio goszczę w tym pociągu i jadę ciemną nocą w stronę gór.
27 i 28 września
Przed 9 rano lądujemy na dworcu w Krakowie Głównym. May czas do 17:00, o tej godzinie ma ruszyć nasz autobus do Rzymu. Mamy sporo czasu, postanawiamy się poszwendać po mieście i odwiedzić te wszystkie miejsca, które odwiedza się zawsze, pokręcić się po Kazimierzu i usiąść po południu "Pod Jaszczurami", aby spocząć przed podróżą. Autobus rusza z dworca PKS-u. 17:00 punktualnie codo minuty zaczynamy podróż do wiecznego miasta, do którego podobno prowadzą wszystkie drogi.
28 września po całonocnej jeździe, które minęła bez większych perturbacji i atrakcji lądujemy w jednej z bocznych dzielnic Rzymu. Autobus nie wjeżdża do centrum, gna dalej do Neapolu. Jest pochmurno i dosyć duszno, chyba dzisiaj w nocy padało. Gdy odebraliśmy już toboły z luku bagażowego schodzimy do podziemia, czyli szukamy linii metra, która dowiezie nas jak najbliżej miejsca tymczasowej kwatery. Kupujemy bilety i linią A kierujemy się do stacji Ottaviano - San Pietro, znajdującej się najbliżej Watykanu i Muzeów Watykańskich.
Wysiadamy przy ruchliwym i tłocznym skrzyżowaniu. Stąd ostatni odcinek pieszo w stronę placu św. Piotra. Idziemy kilka minut i w końcu jesteśmy na miejscu!! Plac wydaje mi się nieco mniejszy niż na obrazie telewizyjnym, ale wiadomo nie od dzisiaj, że kamera powiększa i nieco zmienia perspektywę. Siadamy na dobrych kilkanaście minut, aby odpocząć po podróży i spokojnie popatrzeć na plac, kręcących się ludzi z całego świata i ogromny gmach bazyliki. Stąd już tylko kilka kroków do budynku zakonu, gdzie mamy mieszkać, więc za bardzo się nie śpieszymy. Jest ciepło i słońce wyjrzało zza chmur. W końcu idziemy się ulokować. Na miejscu okazuje się że to zakon żeński, celę za to dostajemy typowo ascetyczną i męską. Oprócz nas jest starszy koleś, którego nazwaliśmy swawolnie "Bynio", a piąty raz odwiedza wieczne miasto.
Nie ma co tracić czasu, aby wykorzystać dzień idziemy gdzieś blisko, czyli Zatybrze. Nie ma tutaj żadnej stacji metra, pozostaje tylko dystans d pokonania z buta. Dawna rzymska dzielnica biedoty, niektórzy twierdzą, iż to najbardziej klimatyczna część Rzymu. Wąskie uliczki i artystyczny klimat. Nieśpiesznie przemierzamy kilaka z nich idąc w stronę Bazyliki di Santa Maria in Trastevere z charakterystyczną kwadratową dzwonnicą z zegarem, zwieńczoną malunkiem przedstawiającym Matkę Bożą z Dzieciątkiem i charakterystycznym portykiem. Wewnątrz ku naszemu lekkiemu zdziwieniu widzimy piękne witraże przedstawiające świętych, złocony kasetonowy strop oraz mozaiki. No cóż tutaj to chyba norma. Na placu wznosi się także XVIII – wieczna bardzo klimatyczna fontanna. Wystarczy na dzisiaj wracamy do Watykanu przez Wyspę Tyberiana i most Cestio. Wieczorem wychodzimy jeszcze na plac, aby zobaczyć bazylikę w blasku świateł.
30 września
Około godziny 19:30 ma się odbyć uroczysty koncert połączony z pokazami sztucznych ogni z okazji otwarcia fasady bazyliki po remoncie. Dzięki uprzejmości sióstr dostajemy do ręki wejściówki, więc nie ma opcji aby nie skorzystać. Na widowni same figury wielkiego formatu premier Włoch Romano Prodi, prezydent Carlo Ciampi i oczywiście papież z całą oficjalną delegacją Watykanu. Plac św. w Marka wypełniony jest niemal szczelnie. Każdy zostaje skierowany do odpowiedniego sektora, na oznaczone miejsce. Nawet nie chcemy dywagować, ile kosztowało zaproszenie na dzisiejszy wieczór. Jest już ciemno. W końcu zjawia się Jan Paweł II i zaczyna się. Główne światła na fasadę bazyliki. Na początek krótka przemowa, dotycząca przebiegu renowacji i czasu jej trwania. Następnie koncert symfoniczny z utworami Beethovena oraz pokaz świateł na fasadzie. Przyznaję robi to wrażenie. Ale głównym daniem wieczoru jest pokaz sztucznych ogni. Wiele ich widziałem, ale ten przebił zapewne wszystkie.
Pomijam, iż sztuczne ognie i potężne fajerwerki to w Watykanie raczej ogromna rzadkość, więc tym bardziej, widowisko jest godne gości z całego świata, jacy zasiedli, aby je obserwować. Sądzę, iż pokaz jest najlepszego europejskiego poziomu. Całość fajerwerków trwa prawie pół godziny. Wrażenie zrobił bez wątpienia na każdym. Po zakończeniu, zostajemy jeszcze kilkanaście minut, aby ochłonąć po tym co zobaczyliśmy i już na pustym placu popatrzeć nieco na fasadę bazyliki oświetloną pożętymi reflektorami. Kwaterę mamy opodal, więc bez problemu zdążymy przed zamknięciem wrót.
1 października
Jak co dzień zrywamy się wcześnie, za oknem wstaje słoneczny dzień, choć jest jeszcze chłodno. Dzisiaj zaczyna się synod watykański. Do bazyliki mają zjechać się biskupi i kardynałowie z całego świata. Nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to że siostry sprezentowały nam wejściówki na to wydarzenie i mszę z papieżem. Mamy przewagę w terenie, wchodzimy do świątyni praktycznie od razu po jej otwarciu i zajmujemy miejsca w pierwszym rzędzie. Teraz pozostaje nam czekać do 9:00, kiedy ma się zacząć uroczystość. Trochę musimy poczekać, ale za to miejsca mamy idealne. Mija nas kardynał Macharski z prymem Glempem. Oboje są szczerze zdziwieni jak świeckim udało się zdobyć wejściówki tak blisko ołtarza. Wszystko zaczyna się o czasie. O 9:17 główną nawą w procesji idzie Jan Paweł II, przechodzi niemal obok nas.
Cała uroczystość czyli msza w języku łacińskim oraz kazanie po włosku trwa do wczesnych godzin południowych. Bazylika jest wypchana po brzegi i to pierwsza msza jaką papież odprawia wewnątrz. Wracamy do pokoju, aby zjeść i nieco odpocząć. Szkoda czasu, ruszamy w teren:
Dalej można podziwiać dzieła mistrzów renesansu, ikony, egipskie posągi, mumie, sarkofagi, biblioteka watykańska i ogromne mapy zajmujące całe ściany. Wszystko po to aby na koniec dojść do Kaplicy Sykstyńskiej. Papieska kaplica w Pałacu Watykańskim. Budowana w latach 1475–1483 z fundacji papieża Sykstusa IV - stąd jej nazwa. Miejsce konklawe i wyboru wszystkich papieży. Ludzi tutaj co nie miara i chyba drugie tyle policji kręcących się między nimi. Ściany i sklepienie Kaplicy zdobią freski autorstwa Michała Anioła, Boticelliego, Perugino, Rosselliniego, w tym ten najsłynniejszy Michała Anioła - Stworzenie Adama. pomimo, iż policja pilnuje, udaje mi się usiąść na podłodze w kącie i zrobić to jedyne ujecie obrazujące tą scenę:
27 i 28 września
Przed 9 rano lądujemy na dworcu w Krakowie Głównym. May czas do 17:00, o tej godzinie ma ruszyć nasz autobus do Rzymu. Mamy sporo czasu, postanawiamy się poszwendać po mieście i odwiedzić te wszystkie miejsca, które odwiedza się zawsze, pokręcić się po Kazimierzu i usiąść po południu "Pod Jaszczurami", aby spocząć przed podróżą. Autobus rusza z dworca PKS-u. 17:00 punktualnie codo minuty zaczynamy podróż do wiecznego miasta, do którego podobno prowadzą wszystkie drogi.
28 września po całonocnej jeździe, które minęła bez większych perturbacji i atrakcji lądujemy w jednej z bocznych dzielnic Rzymu. Autobus nie wjeżdża do centrum, gna dalej do Neapolu. Jest pochmurno i dosyć duszno, chyba dzisiaj w nocy padało. Gdy odebraliśmy już toboły z luku bagażowego schodzimy do podziemia, czyli szukamy linii metra, która dowiezie nas jak najbliżej miejsca tymczasowej kwatery. Kupujemy bilety i linią A kierujemy się do stacji Ottaviano - San Pietro, znajdującej się najbliżej Watykanu i Muzeów Watykańskich.
Wysiadamy przy ruchliwym i tłocznym skrzyżowaniu. Stąd ostatni odcinek pieszo w stronę placu św. Piotra. Idziemy kilka minut i w końcu jesteśmy na miejscu!! Plac wydaje mi się nieco mniejszy niż na obrazie telewizyjnym, ale wiadomo nie od dzisiaj, że kamera powiększa i nieco zmienia perspektywę. Siadamy na dobrych kilkanaście minut, aby odpocząć po podróży i spokojnie popatrzeć na plac, kręcących się ludzi z całego świata i ogromny gmach bazyliki. Stąd już tylko kilka kroków do budynku zakonu, gdzie mamy mieszkać, więc za bardzo się nie śpieszymy. Jest ciepło i słońce wyjrzało zza chmur. W końcu idziemy się ulokować. Na miejscu okazuje się że to zakon żeński, celę za to dostajemy typowo ascetyczną i męską. Oprócz nas jest starszy koleś, którego nazwaliśmy swawolnie "Bynio", a piąty raz odwiedza wieczne miasto.
Nie ma co tracić czasu, aby wykorzystać dzień idziemy gdzieś blisko, czyli Zatybrze. Nie ma tutaj żadnej stacji metra, pozostaje tylko dystans d pokonania z buta. Dawna rzymska dzielnica biedoty, niektórzy twierdzą, iż to najbardziej klimatyczna część Rzymu. Wąskie uliczki i artystyczny klimat. Nieśpiesznie przemierzamy kilaka z nich idąc w stronę Bazyliki di Santa Maria in Trastevere z charakterystyczną kwadratową dzwonnicą z zegarem, zwieńczoną malunkiem przedstawiającym Matkę Bożą z Dzieciątkiem i charakterystycznym portykiem. Wewnątrz ku naszemu lekkiemu zdziwieniu widzimy piękne witraże przedstawiające świętych, złocony kasetonowy strop oraz mozaiki. No cóż tutaj to chyba norma. Na placu wznosi się także XVIII – wieczna bardzo klimatyczna fontanna. Wystarczy na dzisiaj wracamy do Watykanu przez Wyspę Tyberiana i most Cestio. Wieczorem wychodzimy jeszcze na plac, aby zobaczyć bazylikę w blasku świateł.
29 września
Środa czyli dzień audiencji papieskich, ale już poprzedniego dnia zdążyliśmy się nieco rozejrzeć po zakonie, aby nieco zbadać funkcjonowanie tego miejsca i pierwsze obserwacje były nadzwyczaj obiecujące:
- codziennie o 7 rano odbywa się w małej kaplicy na dole msza, której przewodniczy zagadkowy dominikanin, Ojciec Hejmo - zagadkowy, bo to zakon żeński, skąd przychodzi? - z Watykanu
- Hejmo decyduje bezpośrednio, kogo dopuścić do papieża po audiencji - więc rysuje się perspektywa aby spróbować się zahaczyć, trochę czasu mamy, ale chętnych z całego świata jest masa
- postanawiamy atakować go każdego dnia - może uda nam się w końcu zdobyć pozwolenie
- aby zwrócić na siebie uwagę, będziemy rano zjawiać się na mszy, na której jest raptem 5 osób - pomysł okaże się jak najbardziej trafiony
- jest kilka młodych sióstr z którymi dogadujemy się, iż jeżeli w kuchni w której gotują obiady dla pielgrzymów (mieści się w piwnicy), zostanie jakieś jedzenie po godzinie 19, to możemy zjeść tyle ile damy radę. Wiadomo, że studencki budżet nie jest zbyt obszerny, więc ratują nam tym życie
- siostry mają darmowe wejściówki na wszystko co dzieje się w Watykanie (nawet nie mamy pojęcia na co uda się wejść!)
- brama wejściowa jest zamykana punktualnie o 22:00 - jak nie zdążysz koczujesz przez noc na placu św. Piotra
- transport - zakładamy, że wszędzie gdzie tylko można, idziemy z buta, jeżeli celem będzie miejsce odległe jedziemy metrem (budżet mamy dopięty na ostatni guzik)
O godzinie 10:00 plac jest pełen ludzi, wszyscy czekają na przyjazd papieża. Na początku Hejmo wygłasza małe przemówienie, typowo organizacyjne, kto po kim podchodzi itp. Zwraca uwagę na fasadę bazyliki, która została oddana po remoncie. Przez prawie rok był zastawiona rusztowaniami. W końcu pojawia się papamobile i o 10:25 papież zaczyna audiencję, która razem trwa do około godziny 11. Trochę trwa zanim cały tłum się rozejdzie i możemy wrócić do swojej zakonnej celi. Wracając papież przejeżdża blisko obok nas. Udaje się zrobić kilka ujęć:
Po południu pozwalany sobie na odwiedzenie najbliższych budowli czyli:
Po południu pozwalany sobie na odwiedzenie najbliższych budowli czyli:
- Zamek Świętego Anioła czyli Castel Sant’Angelo. To także Mauzoleum Hadriana – grobowiec cesarza, jego rodziny oraz następców, znajdujący się na prawym brzegu Tybru. Budowę mauzoleum rozpoczęto za życia Hadriana, ukończono je jednak dopiero za panowania jego następcy Antoninusa Piusa w 139 roku. W 1277 roku papież Mikołaj III połączył zamek z Watykanem za pomocą podziemnego korytarza Passetto di Borgo, istniejącego do dziś. Niestety tam nie wpuszczają, Zwiedzamy wewnątrz wszystkie piętra budowli, łącznie z najwyższym, gdzie papież Bonifacy IV na szczycie budynku wzniósł kaplicę Świętego Anioła w Niebie. Stąd rozciąga się widok nie tylko na most, Tybr ale i na cały stary Rzym.
- Wieczorem udajemy się jeszcze do Ust Prawdy (Bocca della Verità). To okrągły, marmurowy medalion, o średnicy ok. 175 cm, przedstawiający oblicze brodatego bóstwa. Od XVII wieku mieści się w przedsionku bazyliki Santa Maria in Cosmedin. Stara legenda mówi, że gdy kłamca włoży dłoń do ust, to ją straci. Oczywiście spróbowaliśmy i każdy wyszedł zwycięsko z tej próby :-)
30 września
Od rana pogoda sprzyja więc z buta ruszamy w stronę Kapitolu i Forum Romanum, Przez Most Anioła w stronę Piazza Navona z Fontanną Czterech Rzek, obok Panteonu i ogromnego Pomnika Wiktora Emanuela docieramy do Kapitolu. Budynek leży oczywiście na wzgórzu, gdzie niegdyś kończyła się Via Sacra. Od początków Rzymu Kapitol był twierdzą i sanktuarium oraz symbolem miasta. Stała na nim świątynia triady bóstw Jowisza Kapitolińskiego, Junony i Minerwy. Dzisiaj też prezentuje się okazale. Po schodach wchodzimy do wnętrza i zaczynamy nieśpieszne zwiedzanie. Najpierw wewnątrz później wyjście na balkon, skąd widać całe Forum Romanum. Łuk Septymiusza Sewera wybija się pięknie na pierwszy plan. Oczywiście Forum to nasz kolejny cel. Dzisiaj wejście jest bezpłatne. Podobno, co pewien czas zamieniają Forum z Koloseum i jeden obiekt jest udostępniony bezpłatne. O 11:25 pozwalamy sobie na mały popas, ludzi niewiele, robi się gorąco, więc siadamy na kamieniach aby nieco odpocząć. Niestety ciężkie i duszne powietrze wisi tutaj jak w jakimś koninie. Na wprost przed nami słynna Via Appia i okazały gmach Koloseum. Wbrew pozorom jest tutaj cicho i spokojnie. W końcu nie ma co marudzić i ruszamy. Stajemy w kolejce za biletami, ludzi niezbyt dużo więc wchodzimy w miarę szybko.
- Koloseum - właściwie amfiteatr Flawiuszów, wzniesiony w latach 70-72 do 80 n.e przez Wespazjana i Tytusa – cesarzy z dynastii Flawiuszów. Budowla jest ogromna wewnątrz potrafiło wejść od 45 do 50 tysięcy ludzi. Horrendalna ilość jak na tamte czasy, ale mogło, przestrzeń jest ogromna. Pozwalamy sobie na dokładne obejście całej budowli, ludzie jakoś nam nie przeszkadzają, my także staramy się innym nie wchodzić w paradę. Można postać i pomyśleć o tym co się tutaj działo i ile ludzi zginęło dla igrzysk i zabawy tłuszczy. Sama nazwa Nazwa Koloseum została nadana we wczesnym średniowieczu od znajdującego się w pobliżu budowli ogromnego (gr. „kolossos”) posągu Nerona przedstawionego jako Helios.
- Zaraz obok budowli znajduje się dobrze widoczny łuk triumfalny. Ruszmy dalej pod owy łuk. Jak się okazuje to Łuk Konstantyna Wielkiego, zbudowany w latach 312–315 dla uhonorowania dziesięciolecia sprawowania władzy przez niego oraz dla uczczenia zwycięstwa nad Maksencjuszem. Potężna budowla, robi wrażenie nie mniejsze od tego paryskiego. Ruszmy dalej w stronę Bazyliki św. Jana na Lateranie.
- Pierwotna siedziba papieży, była częścią rezydencji kolejnych od roku 313. Po przeniesieniu siedziby przez Benedykta XI do Perugii, a następnie (podczas pontyfikatu Klemensa V do Awinionu). Lateran został spalony 1308 roku i ograbiony. Dlatego papież Grzegorz XI, wracając z Awinionu, przeniósł siedzibę na Watykan. Nie zmienia to faktu, że sporo turystów dzisiaj odwiedza to miejsce. Wnętrze z XV wieku naprawdę ogromne i imponujące. Zdobienia nie ustępują watykańskim.
- Kolejnym naszym celem będącym niemal obok to Scala Sancta - czyli Święte Schody. Liczą one 28 stopni, tradycja mów, iż pochodzą z Pretorium, w którym urzędował rzymski namiestnik Palestyny Poncjusz Piłat. Jezus Chrystus miał po nich być prowadzony na sąd. Schody te przywiezione zostały z Jerozolimy do Rzymu w r. 326 przez św. Helenę, matkę cesarza Konstantyna I. Tradycja tutejsza także nakazuje, aby po tych schodach wspiąć się na kolanach, więc nie czekając wiele atakujemy. Nie jest to jakiś szczególny wysiłek i idą tak praktycznie wszyscy. Masa geriatrii gramoli się zaparcie do góry rozpychając się łokciami. BYc może sadzą, iż tempo liczy się najbardziej. Albo mają tyle na sumieniu, że śmigają jak w amoku. Wystarczy na teraz, wracamy do kwatery, aby nieco odpocząć przed wieczornymi wydarzeniami.
Około godziny 19:30 ma się odbyć uroczysty koncert połączony z pokazami sztucznych ogni z okazji otwarcia fasady bazyliki po remoncie. Dzięki uprzejmości sióstr dostajemy do ręki wejściówki, więc nie ma opcji aby nie skorzystać. Na widowni same figury wielkiego formatu premier Włoch Romano Prodi, prezydent Carlo Ciampi i oczywiście papież z całą oficjalną delegacją Watykanu. Plac św. w Marka wypełniony jest niemal szczelnie. Każdy zostaje skierowany do odpowiedniego sektora, na oznaczone miejsce. Nawet nie chcemy dywagować, ile kosztowało zaproszenie na dzisiejszy wieczór. Jest już ciemno. W końcu zjawia się Jan Paweł II i zaczyna się. Główne światła na fasadę bazyliki. Na początek krótka przemowa, dotycząca przebiegu renowacji i czasu jej trwania. Następnie koncert symfoniczny z utworami Beethovena oraz pokaz świateł na fasadzie. Przyznaję robi to wrażenie. Ale głównym daniem wieczoru jest pokaz sztucznych ogni. Wiele ich widziałem, ale ten przebił zapewne wszystkie.
Pomijam, iż sztuczne ognie i potężne fajerwerki to w Watykanie raczej ogromna rzadkość, więc tym bardziej, widowisko jest godne gości z całego świata, jacy zasiedli, aby je obserwować. Sądzę, iż pokaz jest najlepszego europejskiego poziomu. Całość fajerwerków trwa prawie pół godziny. Wrażenie zrobił bez wątpienia na każdym. Po zakończeniu, zostajemy jeszcze kilkanaście minut, aby ochłonąć po tym co zobaczyliśmy i już na pustym placu popatrzeć nieco na fasadę bazyliki oświetloną pożętymi reflektorami. Kwaterę mamy opodal, więc bez problemu zdążymy przed zamknięciem wrót.
1 października
Jak co dzień zrywamy się wcześnie, za oknem wstaje słoneczny dzień, choć jest jeszcze chłodno. Dzisiaj zaczyna się synod watykański. Do bazyliki mają zjechać się biskupi i kardynałowie z całego świata. Nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to że siostry sprezentowały nam wejściówki na to wydarzenie i mszę z papieżem. Mamy przewagę w terenie, wchodzimy do świątyni praktycznie od razu po jej otwarciu i zajmujemy miejsca w pierwszym rzędzie. Teraz pozostaje nam czekać do 9:00, kiedy ma się zacząć uroczystość. Trochę musimy poczekać, ale za to miejsca mamy idealne. Mija nas kardynał Macharski z prymem Glempem. Oboje są szczerze zdziwieni jak świeckim udało się zdobyć wejściówki tak blisko ołtarza. Wszystko zaczyna się o czasie. O 9:17 główną nawą w procesji idzie Jan Paweł II, przechodzi niemal obok nas.
Cała uroczystość czyli msza w języku łacińskim oraz kazanie po włosku trwa do wczesnych godzin południowych. Bazylika jest wypchana po brzegi i to pierwsza msza jaką papież odprawia wewnątrz. Wracamy do pokoju, aby zjeść i nieco odpocząć. Szkoda czasu, ruszamy w teren:
- Circus Maximus - najstarszy i największy cyrk starożytnego Rzymu i chyba największa budowla. Był usytuowany pomiędzy wzgórzami Palatynu i Awentynu. Od VI w. p.n.e. do IV w. wielokrotnie go rozbudowywano i przebudowywano. W ostatecznym kształcie mieścił widownię na 250 000 osób. Kolos jak na owe czasy i nawet dzisiaj byłby czymś znanym. Teraz gdy na niego parzę, to praktycznie ogromny pusty plac. Widać oczywiście miejsca gdzie znajdowały się trybuny, ale to tylko zarysy. Sporo ludzi spaceruje z psami, trochę biega. Taka przestrzeń swobody w centrum Rzymu. Idąc tutaj zachodzimy do kościoła św. Weroniki, gdzie znajduje się zmumifikowane ciało świętej i leży w szklanym sarkofagu przy ołtarzu. Podchodzę blisko, jest ona ubrana w wiśniową suknię, pięknie wyszywaną z rożnymi złotymi zdobieniami. Ciało rzeczywiście zachowane stanie idealnym.
- Palatyn - jedno z siedmiu wzgórz Rzymu, według tradycji uważane za miejsce najstarszej osady rzymskiej. Tu w grocie zwanej Lupercal miała wilczyca karmić Romulusa i Remusa. Znajdowały się tu m.in. świątynia Wiktorii, świątynia Jowisza Statora, Dom Liwii, pałac Septimusa Sewera, pałac Domicjana. W okresie republiki Palatyn był dzielnicą bogatych willi. Od czasów Oktawiana Augusta na Palatynie budowano pałace cesarskie. Niestety niewiele z nich przetrwało do dzisiaj, za to ruiny są ogromne. Wstępu nie ma, więc do woli można przechadzać się uliczkami, które wiją się pomiędzy dawnymi budowlami. Trochę siedzimy na kamieniach, kilka fotek i oglądamy zachód słońca, rzut oka na Kwirynał aby na koniec dnia zaliczyć ostatni punkt:
- Fontanna di Trevi - najbardziej chyba znana barokowa fontanna w Rzymie. Została zbudowana z inicjatywy papieża Klemensa XII w miejscu istniejącej wcześniej fontanny zaprojektowanej przez Leona Battiste Albertiego.. Zasila ją woda doprowadzona akweduktem zbudowanym w 19 r. p.n.e. przez Agrypę. Jest już ciemno, ludzi masa. Każdy pcha się, aby zgodnie z miejscowym zwyczajem wrzucić monetę przez ramię, aby kiedyś powrócić do Rzymu. W końcu i my dopchaliśmy się do fontanny i wrzuciliśmy monetę (sprawdziło się do Rzymu wróciłem w 27 lipca 2004 roku). Fontanna, jak i cała budowla niesamowicie się prezentuje w blasku świateł, tworząc niezłe widowisko. Warto tutaj zajść wieczorem choć na moment.
2 października
Rano jak co dzień pędzimy na dól w poszukiwaniu Ojca Hejmo, czy da rade załatwić nam wejście do papieża. Ścigamy go tak co rano licząc, że w końcu pewnego dnia, aby się od nas odczepić, da nam wejściówkę - może? Tymczasem dzisiaj normalnie ruszamy do Rzymu z buta, aby zaliczyć kilak miejsc:
- Pomnik Wiktora Emanuela - ogromy monument, dobrze widoczny od strony Placu Weneckiego, na nim wielki licznik - ile dni i godzin zostało do roku 2000!? Wewnątrz znajduje się grób nieznanego żołnierza, jest też miejscem organizacji obchodów różnego rodzaju świat państwowych. Otwarto tutaj Centralne Muzeum Zjednoczenia Włoch, które ma nawiązywać od zasług Wiktora na tym polu.
- drugim miejscem na dzisiaj jest Bazylika św. Piotra w Okowach. (czyli w kajdanach) Świątynia, a jednocześnie bazylika mniejsza, znajduje się przy Piazza San Pietro in Vincoli. Kajdany oczywiście znajdują się w głównym ołtarzu, ale odnoszę wrażenie, że nie koniecznie są tutaj numerem jeden. Najbardziej charakterystycznym elementem świątyni jest mauzoleum papieża Juliusza II, umieszczone tutaj w 1513 roku, w skład którego wchodzi monumentalna statua Mojżesza Michała Anioła. Oczywiście ludzie gnają tutaj, aby zobaczyć właśnie to monumentalne dzieło. Docieramy tam o 16:50:
- wieczorem pozwalamy sobie na mały, nocny rajd pośród zabytków, aby popstrykać nieco zdjęć. i tak po kolei: Schody Hiszpańskie, Pomnik Wiktora Emanuela, Forum Romanum, Koloseum i powrót z buta przez Most Anioła do Watykanu. Gdzie się daje rozstawiamy statyw i robimy kilka ujęć. Na koniec tego męczącego dnia postanawiamy kupić sobie piwo i legnąć się w krzakach opodal Koloseum. Stwierdziliśmy, ze jesteśmy wystarczająco dobrze zakamuflowani, aby nie znalazła nas policja. Otwieramy piwo i leżąc w krzakach patrzymy na oświetloną w nocy bryłę Amfiteatru Flawiuszów. Widok niesamowity i niezapomniany! W naszej kwaterze lądujemy o 21:11, czyli zdążyliśmy przed zamknięciem bramy.
3 października
Dzisiaj dzień bardziej relaksacyjny po wczorajszym maratonie, czyli Piazza del Popolo, po naszemu plac Wszystkich Ludzi – jeden z najbardziej znanych placów w północnej części Rzymu. W 1589 papież Sykstus V umieścił na środku placu egipski obelisk (wysoki na 24 m.), przeniesiony z Circus Maximus. Był to obelisk Ramzesa II w Heliopolis, który do Rzymu został sprowadzony w 10 r. p.n.e. przez cesarza Oktawiana Augusta. W 1818 przy podstawie obelisku zostały zamontowane rzeźby lwów, które stoją tutaj do dnia dzisiejszego w otoczeniu fontann. Fajne miejsce na popołudniowy odpoczynek. Symetrycznie przy południowej stronie placu znajdują się dwa bliźniacze kościoły: Santa Maria dei Miracoli oraz Santa Maria in Montesanto. Wyglądają, jakby były swoim lustrzanym odbiciem. Z tyłu placu znajdują się schody, które prowadzą do niewielkich ogrodów, skąd rozciąga się ciekawy widok na plac. Klucząc zaułkami znajdujemy ulicę poświęconą naszemu narodowemu wieszczowi czyli Adamowi Mickiewiczowi.
4 października
Dzisiejszy dzień zaczynamy wcześnie, gdyż mamy w planach kilka miejsc i aby zdążyć na czas musimy ruszyć już przed ósma rano. Pierwszym celem są:
- Muzea Watykańskie - wejście do niego znajduje się bezpośrednio w murach Watykanu, więc musimy nieco obejść teren, pomimo, iż nie mamy daleko. Bilety dostajemy szybko i wchodzimy niemal po otwarciu. Muzea powstały ze zbiorów dzieł sztuki zgromadzonych przez poszczególnych papieży. Początki kolekcji związane są z kolekcją dzieł zgromadzonych przez Sykstusa IV i Juliusza II. Powiększane systematycznie podczas pontyfikatów kolejnych papieży. Udostępnione publiczności w 1787 roku. Składają się z kilku elementów: Pinakoteki, Muzeum Pio-Clementino, Gregoriańskiego Muzeum Etruskiego, Muzeum Misyjno-Etnologicznego oraz Muzeum Chiaramonti. Do ciągu muzealnego zostały włączone Stanze, czyli pomieszczenia ozdobione freskami przez m.in. Rafaela oraz Kaplica Sykstyńska. Bardzo dużo ludzi, kręcą się niemal wszędzie, ale co się dziwić, dzieła Caravaggia, Szkoła Ateńska (niestety poddawana renowacji i trochę zastawiona rusztowaniami). To tutaj znajduje się jedno z monumentalnych dzieł mistrza Matejki, czyli słynna Odsiecz Wiedeńska:
Dalej można podziwiać dzieła mistrzów renesansu, ikony, egipskie posągi, mumie, sarkofagi, biblioteka watykańska i ogromne mapy zajmujące całe ściany. Wszystko po to aby na koniec dojść do Kaplicy Sykstyńskiej. Papieska kaplica w Pałacu Watykańskim. Budowana w latach 1475–1483 z fundacji papieża Sykstusa IV - stąd jej nazwa. Miejsce konklawe i wyboru wszystkich papieży. Ludzi tutaj co nie miara i chyba drugie tyle policji kręcących się między nimi. Ściany i sklepienie Kaplicy zdobią freski autorstwa Michała Anioła, Boticelliego, Perugino, Rosselliniego, w tym ten najsłynniejszy Michała Anioła - Stworzenie Adama. pomimo, iż policja pilnuje, udaje mi się usiąść na podłodze w kącie i zrobić to jedyne ujecie obrazujące tą scenę:
Zasłoniło mnie kilka osób, mam wrażenie, że to niewysocy Japończycy, którzy przysnęli się do siebie, ale zdjęcie zrobione, teraz mogę spokojnie opuścić kaplicę. Po drodze, z okien Pałacu Watykańskiego, można podziwiać widok na papieskie ogrody, w tym fragment z herbem Jana Pawła II oraz renesansową kopułę bazyliki:
Już teraz kręconymi schodami udajemy się do wyjścia, kolejne miejsca czekają:
- Wejście na dach Bazyliki św. Piotra - około 14:10 wchodzimy do bazyliki. Jeżeli masz zamiar zobaczyć wieczne miasto z lotu ptaka, to widok z dachu jest absolutnie obowiązkowy. Można tutaj dostać się na dwa sposoby: schodami lub winda bezpośrednio na dach i kopułę. Oczywiście wybieram to pierwsze wyjście, w końcu jest jakaś wysokości do pokonania, szczególnie iż widać wtedy wnętrze bazyliki. A widok im wyższy tym ciekawszy. W końcu gdy docieramy na górę, mamy panoramę aż po Koloseum i wszystkie siedem rzymskich wzgórza, na których rozpostarte jest miasto. Na koniec jeszcze rzut oka na Pietę i wychodzimy ze świątyni .
- Bazylika św. Pawła za Murami, kolejne miejsce na dzisiaj – jedna z czterech bazylik papieskich. Według tradycji jest to miejsce pochówku świętego Pawła. Kolejna piękna budowla i niesamowite wnętrze. Na ścianach naw, ułożone w długi pas, znajdują się medaliony z wizerunkami kolejnych papieży, od św. Piotra aż do Jana Pawła II. Legenda głosi, że jeżeli na wszystkich wolnych miejscach będą medaliony z wizerunkami papieży, wtedy nastąpi koniec świata. Zobaczymy, zostało jednak jeszcze trochę wolnych miejsc.
- Piramida Cestiusza - o 18:05 wysiadamy ze stacji metra znajdującej się opodal piramidy. Nie jest, aż tak wielka jak się spodziewałem, ale jej biała okładzina prezentuje się ciekawie w promieniach zachodzącego słońca. To grobowiec wzniesiony w 12 r. pne dla Gajusza Cestiusza, za czasów Oktawiana Augusta nadano mu postać ostrosłupa jaki widzimy dzisiaj. Konstrukcję wykonano z betonu i obłożono z zewnątrz blokami marmuru z Luna. Efektownie bez dwóch słów.
5 października - NEAPOL
Wstajemy wcześnie rano, aby z buta przejść dystans z Watykanu do rzymskiego dworca Termini. Ulice jeszcze puste, cisza i spokój, mijamy po drodze tylko jednego człowieka idącego do pracy gdzieś w biurze. Wchodząc do hali szukamy kas i kupujemy bilet na najbliższy pociąg do Neapolu. Jeździ ich dosyć dużo praktycznie co godzinę Dystans około 250 km pociąg pokonuje w około 1h i 15 min w bardzo komfortowych warunkach. Ludzi niezbyt wiele, podroż mija szybko i spokojnie. Za Rzymem linia kolejowa prowadzi wzdłuż ogromnego akweduktu, który niegdyś zaopatrywał metropolię w wodę.
Zaczynamy zwiedzanie miasta od dzielnicy biedoty. Kamienice usytuowane blisko siebie, wąskie uliczki dajce dużo cienia, co w tym klimacie jest rzeczą pierwszorzędnej wagi. Widać sporo biednych domostw, masa czarnoskórych handlujących jakimś podejrzanym towarem. Przy każdej sposobności chcą nam coś sprzedać. Oczywiście trzymaj się jak najdalej od takich rewelacyjnych zakupów, na 100% zostaniesz oszukany - nawet nie zauważysz kiedy. Sporo tutaj kościołów wkomponowanych w długie rzędy kamienic.
Powoli przesuwamy się w stronę bardziej komercyjnego centrum, czyli galerie handlowe oraz w stronę dwóch zamków znajdujących się nad brzegiem morza. Pierwszy z nich to Castel Nuovo z charakterystycznymi ciężkimi basztami, drugi Castel dell`Ovo nieco bardziej stonowany. Stąd rozpościera się już nadmorska dzielnica bogatszej części społeczeństwa. Piękne wille i okazałe domostwa zdobią tutaj krajobraz. Będąc tutaj nie możesz przeoczyć tego miejsca i widoku.
Głównym punktem widokowym jest jednak szczyt Wezuwiusza, doskonale widoczny praktycznie z każdej strony. Dzisiaj śpi spokojnie i nie unosi się z krateru nawet strużka dymu. Piękny i majestatyczny stożek wulkaniczny wrastający z morza. Odległość do wulkanu to koło 22km, ale mam wrażenie, że góruje nad miastem. Czas się zbierać w drogę powrotna. Idziemy na dworzec kolejowy w Neapolu i pociągiem wracamy do Rzymu.
6 pażdziernia - Audiencja papieska!
Kolejna nasza środa w Rzymie, rano łapiemy jak co dzień Ojca Hejmo z tym samym pytaniem - może dzisiaj? Patrzy się na nas i mówi - Wy nie dacie mi spokoju i wyciąga z kieszeni 3 kartki koloru ciemnoróżowego. Jak się okazuje, co środę podczas audiencji papieskiej ludzie, którzy posiadają kartki określonego koloru na dany dzień, mogą podejść do Jana Pawła II i zamienić kilka słów. Nie wierzę, że to takie proste. Nasze wielodniowe bieganie w końcu przyniosło efekt - idziemy do papieża!!!
Otrzymujemy instrukcję, iż mamy czekać przy jednym z wejść po lewej stronie, mniej więcej w połowie placu. Gdy skończy się oficjalna cześć audiencji mamy podejść do ochrony i zostaniemy przepuszczeni. Nieco to początkowo dziwne, ale zajmujemy polecone miejsca i czekamy, aż około 10:00 pojawia się papamobile. Jedzie niemal obok nas:
Cała ceremonia przebiega tak jak tydzień temu, gdy się kończy podchodzimy do ustalonego wyjścia gdzie stoją karabinierzy. Wyciągamy kartki i bez słowa zostajemy przepuszczeni dalej. Idziemy w stronę bazyliki lewą strona placu. Następni są ochroniarze - na widok kartek ta sama sytuacja - bez słowa przepuszczają nas dalej. Teraz już tylko Gwardia Papieska. Tutaj czeka już mały tłumek ludzi, którzy tak jak my posiadają magiczne kartki. Przepuszczani jesteśmy już małymi grupkami, które następnie po wejściu na schody czekają na podejście do papieża.
Tutaj już Ojciec Hejmo dyryguje, kto i na ile może podejść. W grupce obok nas stoi facet, twarz wydaje mi się znajoma i to jakaś popularna postać, ale na początku nie mogę zaskoczyć kto to? Dopiero po dobrych paru minutach rozpoznaję, że to Michael Schumacher, kierowca Formuły 1 - jak widać on także czeka na swoją kolej. W TV zawsze w kombinezonie wyścigowym, tutaj w garniturze, więc dlatego nie mogłem go rozpoznać. W końcu nadchodzi nasza chwila - otrzymujemy instrukcje, aby nie wyciągać rąk do papieża i nie łapać go, pytania zadaje papież. 11:25, w końcu nasza kolej:
Świat jakby w jednej chwili się zatrzymał i czas stanął w miejscu. Nie wierzę, że tutaj jestem tuż oko papieża, tyle razy widziałem papieża w TV, ale teraz na żywo to zupełnie coś innego, inny wymiar, inna przestrzeń. Fotograf papieski Arturo Mari wykonał tam to zdjęcie. Papież się pyta skąd przyjechaliśmy i odpowiada, iż kiedyś chodził po naszych terenach. Nasze kilka minut z Ojcem Świętym mija błyskawicznie i grzecznie, acz zdecydowanie zostajemy poproszeni o odejście na prawo. Czekają przecież kolejne osoby z całego świata, które podobnie jak my zdobyły zaproszenie na dzisiaj. Potrzebujemy trochę czasu, aby ochłonąć i na spokojnie przetrawić to czego byliśmy świadkami. Po zakończonych rozmowach papież odjeżdża swoim samochodem za mury Watykanu.
Wracamy do kwatery coś zjeść i nieco odpocząć w ciszy. Około 16 idziemy do bazyliki aby tym razem obejrzeć podziemia, gdzie znajdują się sarkofagi papieży. W jednym z nich pod ołtarzem znajdować się mają kości św. Piotra. Wieczorem pozwalamy sobie na ostatni spacer po Rzymie nocą. Trochę ich było, ale wieczór zapada już szybko i wiele budowli jest oświetlonych. Ostatni szlak po centrum Rzymu, o 19:25 docieramy do Fontanny di Trevi i zaczynamy odwrót w stronę Watykanu. Na sam koniec siadamy na Placu Św. Piotra. Jest cicho i spokojnie, cała budowla oświetlona wraz z fontannami a plac praktycznie pusty. Zapewne rzadki to widok tutaj, niemniej nam się udaje złapać ten moment,. Zajmuję sobie miejsce przy jednej z kolumn, siadając na ciepłych jeszcze kamieniach. Przez dobre pół godziny siedzimy i patrzymy na bazylikę. Obok nas przy jednej z kolumn przysiadł sobie jakiś Japończyk i chyba chłop nieco przysnął, co wnioskuję po jego posturze jaką przyjął. Zapewne zmęczony musi odpocząć. To nasz ostatni wieczór w Rzymie i ostatniego dnia udało się zobaczyć i porozmawiać z papieżem. Teraz pozostaje nam tylko droga powrotna do Krakowa. Jedziemy metrem na przystanek, skąd ruszają autobusy do Polski. Nasz autobus jedzie z Neapolu i jest już zajęta większość miejsc, ale jakoś udaje nam się ulokować w miarę wygodnie w przedniej części wozu. Odpowiedni zapach wewnątrz, świadczy jednak, iż spora część pasażerów to powracająca do domu polska klasa robotnicza. Ruszamy autostradą z Rzymu na północ. Podróż do Krakowa mija spokojnie i przed południem wysiadamy w szarym i pochmurnym niestety grodzie pod Wawelem.
Nasz pociąg rusza o 21:10, więc mamy jeszcze trochę czasu na szwendanie się po Starym Mieście. Nie mamy już za bardzo siły ani pieniędzy. Szukam czynnego automatu telefonicznego, aby zadzwonić do domu i dać znać, że jestem w Polsce. Udaje mi się taki znaleźć opodal Collegium Maius. Dzwonię i dowiaduję się, że pod koniec października mam poprowadzić 3 dniową wycieczkę w Tarty i Penniny, która zabierze mnie właśnie z Karkowa. Znowu wyląduję w królewskim mieście i to jeszcze w tym miesiącu. Punktualnie o 21:10 wsiadamy do pociągu na dworcu Kraków Główny i strzałą północy wracamy do domu. Przedział pełen ludzi, ale to bez znaczenia, zmęczenie robi swoje i szybko odpadamy, kończąc tym samym podróż do Rzymu.