12.10 - 15.10.2025 - Tatry jesienią


Wstyd przyznać, ale nigdy nie odwiedziłem Tatr jesienią. Zapowiedzi prognoz pogody są, jak najbardziej optymistyczne. W nawiązaniu do podróży z dawnych lat ruszamy pociągiem, który na starcie ma ponad godzinę opóźnienia -  polska świecka tradycja. Moim głównym celem jest Starorobociański Wierch i przejście jednocześnie przez dwie doliny – Chochołowską i Kościeliską.

12.10 - niedziela - Morskie Oko 

Chyba najbardziej trywialny i oklepany szlak w tym kraju, jaki tylko można wymyślić. Byłem ostatnio na Morskim ponad 20 lat temu i tym razem idziemy tam z dorosłą córką. Pomimo, iż mamy jesienny pochmurny i deszczowy poranek, nie dowierzam własnym oczom, niezmierzony tłum z Palenicy, nieprzerwanym strumieniem  ciągnie z buta – jak w środku wakacji. Oczywiście wozy także pełne. Schodzimy na chwilę do Schroniska w Małej Roztoce i powoli asfaltem do przodu. Na wysokości skrótów, przez chmury zaczyna nieśmiało przedzierać się słońce. Od tego momentu, przez około 2 godziny, mamy idealne około pogodowe. Oczywiście przy schronisku na Morskim horror. Tłum, do schroniska nie da się wejść, nawet ciężko znaleźć wolny kamień nad wodą. Zapewne nie prędko tutaj wrócę - może nigdy. 

13.10 - poniedziałek - Starorobociański Wierch 2176m

O wejściu na ten szczyt myślałem od kilku lat. Wymaga on niezłej kondycji i wersji Dolina Chochołowska do Kościeliskiej zajmuje ponad 12 godzin marszu, jak się okazało z dodatkowymi atrakcjami. 
Ruszam o 7:20 busem z dworca w Zakopanem. Pogoda nie zachwyca, ale prognozy na dalszą część dnia, są bardzo obiecujące.

  •  zielony szlak do  Schroniska na Polanie Chochołowskiejo 8 wysiadam na Siwej Polanie – chmury nadal na firmamencie, pierwszy odcinek, niemal płaski i bez utrudnień,  pokonuję w nieco ponad godzinę. Ale już w połowie drogi, słońce wyłania się znad szczytów i  rozpoczyna się piękny, jesienny dzień.  Docieram do schroniska. Kilka zdjęć, stempel do książeczki 
  • czerwony szlak przez Dolinę Jarząbczą, w stronę Trzydniowiańskiego Wierchu 1758m. Niebo jest krystalicznie czyste i mam typową, polską złotą jesień. Słońce, aż bije po oczach. Dolina nie stanowi technicznie jakiegoś problemu i pooli wznosi się na zboczu Trzydniowiańskiego Wierchu, odsłaniając piękne widoki na słowacką część Tatr Zachodnich. Końcówka Szerokim Żlebem nieco stromo po schodach. Sam szczyt można ominąć małym skrótem kierując się w prawo.


  • zielony szlak na Kończysty Wierch 2002m -  tutaj zaczynają się schody, dosłownie i w przenośni. Od Przełęczy nad Szyją szlak jest oblodzony po niedanych opadach śniegu. Raki i kije trekkingowe nieodzowne. Wszystko pokryte jest kryształami lodu przykrywającymi kamienie, co powoduje, że  jest bardzo ślisko. Powoli zdobywa się wysokość i znowu drewniane schody w górę. Słońce świeci i nie wieje, około 13:00 docieram na szczyt. Po słowackiej stronie na małej polance siedzi kilka osób. Dosiadam do nich, aby zjeść i ubrać się - w tym miejscu wieje odczuwalnie.


  • czerwony szlak na Starorobociański Wierch 2176 m - z tego miejsc kopuła szczytowa anie wydaje się groźna, wzrasta natomiast z każdym krokiem ilość śniegu. Od Przełęczy Starorobociańskiej zygzakiem, mozolnie zdobywam wysokość. Zlodzony śnieg i stopy się nieco zapadają. Lekko wieje, słońce prosto w  oczy i około 14:10 staję na szczycie Starorobociańskego Wierchu. Widok bajeczny. Lekki mróz, słońce, wszystkie szczyty wokoło pokryte śniegiem panorama na kilkadziesiąt kilometrów. Rzadki widok jesienią przy tej pogodzie.  Na szczycie spędzam około 20 minut, wieje i robi się coraz zimniej. Plan zakłada zejście na drugą stronę w kierunku Ornaku i dalej do schroniska w Kościeliskiej.



  • czerwony szlak w stronę Raczkowej Przełęczy -  bardzo szybko się okazuje, iż zejście drugą stroną jest technicznie dużo trudniejsze. Stromo, osypujące się kamienienie, wszystko pokryte lodem. Raki ledwo trzymają grunt, mam wrażenie, iż wszystko się sypie. Zalecam na tym odcinku największą ostrożność.  Krok za krokiem gubię wysokość i powoli docieram do wypłaszczenia - tutaj już bezpiecznie. Przy Gaborowej Przełęczy można przejść odcinek, płaską ścieżką po słowackiej stronie, do styku szlaku zielonego na Raczkowej Przełęczy.   
  • zielony szlak  - z Raczkowej Przełęczy przez Ornak do schroniska w Kościeliskiej. Wbrew pozorem to długi odcinek przez Siwą Przełęcz z podejściem na Zdani Ornak a następnie Ornak. Już kilkadziesiąt metrów za przełęczą spotykam całkiem pokaźne stado kozic. Lekko 20 sztuk, spokojnie przechadzających się po stoku. Do Siwej Przełęczy teren w miarę płaski i lekko się obniża. Słońce powoli chyli się ku zachodowi, czuję w nogach przebyte km, a do końca nadal daleko. 


Tymczasem szlak zaczyna ostro piąć się górę na kamienny szczyt Zadniego Ornaku 1867 m. Nie da się go ominąć – musisz skalną granią wejść bezpośrednio na górę. Dalej lekko w dół w stronę Ornaka. Już z daleka widoczny jest skrót ścieżką pod Ornakiem. Wejście na nią znajduje się tuż za Ornaczańską Przełęczą. Zaczyna robić się zimno i jestem już zdrowo zmęczony. 
 
Szlak nie wydaje się ciężki, nikogo nie ma. Ciekawość zwycięża i decyduję się na ten odcinek. Brak utwardzonego gruntu i buty nieco ślizgają się po mokrej nawierzchni, ale idzie w miarę dobrze. Odcinkami przeszkadza bardzo gęsta kosodrzewina, zarastająca ścieżkę do tego stopnia, że ciężko się przez nią przedziera. W końcowym odcinku szlaku napotykam młodego niedźwiedzia! Jest w odległości około 30 metrów - pierwszy raz w życiu tak blisko. Widzi mnie, ale na szczęście, nie ma ochoty podchodzić bliżej. Problemem jest to, iż zapewne w pobliżu jest matka. 
 
Chowam się szybko w kosodrzewinę i po kilkudziesięciu metrach wychodzę z powrotem na kamienisty szlak. Teraz bardzo ostro w dół, gubi wysokość i kolana mocno to odczuwają. Z tego miejsca jeszcze około godziny do schroniska. Na Iwaniackiej Przełęczy skręt na żółty szlak i po 30 minutach siadam na pniu, przed schroniskiem w Kościeliskiej. Jest już niemal ciemno.
  •  zielony szlak - ze schroniska Ornak przez Kościeliską do Kir - ostatni etap na dzisiaj. Jest całkowicie ciemno, w dodatku zrobiło się zimno. Rękawiczki, czołówka i na dół. Zero ludzi, ale to odcinek, który znam na pamięć. Nigdy nie szedłem go nocą, ale polecam bardzo fajne doznanie. Po godzinie w Kirach łapię busa do Zakopanego.  
Cały szlak zajął mi okrągłe 12 godzin. Nie należy do łatwych, wymaga naprawdę dobrej kondycji, szczególnie w zimowych warunkach. Warto - widoki i wrażenia wynagrodzą Ci wszelkie trudy! 
 

14.10 - wtorek - Hala Gąsienicowa

Po wczorajszej, pięknej pogodzie pozostało ledwo wspomnienie, zimno i siąpi deszcz. Dzisiaj coś lżejszego, bo czuję wszystko w mięśniach, czyli schronisko Murowaniec na Hali Gąsienicowej. Sam nie wiem, ile razy szedłem ten szlak, więc taki spacer sentymentalny. Zaczynam z Kuźnic żółtym szlakiem przez Dolinę Jaworzynki. Już od samego początku siąpi, ale nie jest to deszcz uciążliwy. Szlak niemal pusty. Już na polanie spotykam dużego jelenia, który spokojnie obgryza gałęzie - nie zwracając większej uwagi na ludzi. Dalej spokojnie w górę do Przełęczy między Kopami. Tutaj deszcz zamienia się w leniwe padający śnieg. Wokoło chmury i wzmaga się wiatr. Dalej niebieskim szlakiem przez Rówień Królową do Murowańca. Chyba mam szczęście, bo przed samym schroniskiem pięknie odsłania się widok na góry. Od Kościelca, aż po Orlą Perć. 
 
 

W schronisku sporo ludzi, gorąca zupa, stempel do książeczki i spokojny odwrót. Do Przełęczy między Kopami tym samym odcinkiem szlaku. Aby nie deptać po swoich śladach, od przełęczy, dalej niebieskim szlakiem w dół, przez Boczań w stronę Kuźnic. Tym razem chmury odsłoniły widok na Dolinę Olczyską i Kopieniec. Około 15 jestem w punkcie startu. Dystans około 10 km, trasa spokojna i ładna widokowo.
 

16.10  - środa - Sarnia Skała do Kalatówek

Ostatni  dzień i pogoda nadal nie rozpieszcza. Odnoszę plecak do przechowalni na dworcu i ruszam w stronę Doliny Strążyskiej. Gdy wchodzę do Parku Narodowego i oczywiście zaczyna padać. Szedłem tym szlakiem kilka razy, ale bardzo wiele wody w Dunajcu upłynęło, od tego czasu.
Na początek czerwonym szlakiem do Herbaciarni. Odcinek lekko pod górkę, zaczyna podać coraz mocniej, więc do środka. Chatka jest niewielka, ludzi już sporo, ale udaje mi się złapać wolne miejsce, aby ogrzać się i napić herbaty. Czekam, aż przestanie padać i pół godziny później, przestaje nieco. Ruszam wyżej, skręt na czarny szlak „Ścieżki pod Reglami", który będzie mi towarzyszył do samego końca. Do Czerwonej Przełęczy, cały czas kamienny szlak w górę, bardzo ślisko, deszcz pada i płynie nim woda. Kaninie nie dają przyczepności. Od przełęczy w lewo 15 min i jestem na Sarniej Skale. Chyba opatrzność czuwa, w tym momencie gdy wdrapałem się na szczyt, odsłaniają się widoki na Giewont i Podhale.  

 
Powrót na przełęcz i dalej „Ścieżką nad Reglami” w stronę Doliny Białego. Mijam zejście na żółty szlak i nadal czarnym.  Początkowo lekko w górę, aby później już regularnie tracić wysokość w  stronę Kalatówek. Deszcz przestał padać i wyłoniły się widoki na Myślenickie Turnie i Kasprowy.
Na Kalatówkach niemal głucha cisza, pusto. Słychać jak wiatr pięknie szumi w gałęziach świerków. To właśnie lubię w górach, szczególnie jesienią. Siadam na ławce przed budynkiem, nieco wieje, ale jest spokojnie. Gdzieś w oddali helikopter GOPR-u, zapewne leci na ratunek. Ostatni posiłek, łyk herbaty, ostatnie spojrzenie na Tatry. Po 15:00 ruszam do Kuźnic niebieskim szlakiem, aby złapać busa na dworzec PKP w Zakopanem. 
 

Popularne posty z tego bloga

5.07 - 12.07.2025 - Atlas Wysoki - Dżabal Tubkal 4167m

2.01 - 5.01.2025 - Babia Góra i Turbacz zimą

6.08 - 11.08.2024 - GSB - Beskid Żywiecki do Rabki - 112 km górami