5.07 - 9.07. 2022 GSB - Rabka -> Krynica 112 km górami

 

Opisywany etap Głównego Szlaku Beskidzkiego: Rabka Zdrój - Maciejowa - Stare Wierchy -  Obidowiec - Turbacz - Kiczora - Przełęcz Knurowska (Ochotnica Górna) - Studzionki - Lubań -  Krościenko - Przysłop - Przehyba - Pasmo Radziejowej - Wielki Rogacz - Niemcowa - Rytro - Cyrla - Hala Łabowska - Runek - Jaworzyna Krynicka - Krynica Zdrój.

Kilka uwag po przejściu tego odcinka:

  • to nie jest technicznie łatwy szlak - zadbaj o kondycję
  • masz do podejścia 4800 m (suma zejść 4737m) - czyli wejście na Mt.Blanc
  • duże przewyższenia dziennie, szczególnie Krościenko - Rytro - Krynica
  • odcinki dzienne do pokonania od 25 do 32 km
  • największe znaczenie ma waga Twojego plecaka
  • duża ilość prywatnych kwater do nocowania 
  • łatwy dostęp do żywności
  • czerwony szlak dobrze oznakowany na całej długości
  • przy dobrej pogodzie widoki na Tatry i Pieniny
  • dwie wieże widokowe: na Lubaniu i Radziejowej 
  • długie odcinki wiodą lasami, bez widoków na góry
  • ceny pokoju dla jednej osoby i tak są niże, niż pokój wieloosobowy w schronisku
  • spora część szlaku w złym stanie technicznym (zwaliska kamieni, błoto, dziury rozjeżdżone samochodami i motorami)
  • W Beskidzie Sądeckim miejscowa gówniarzeria szaleje motorami crossowymi po szlakach bez opamiętania
  • w Gorczańskim Parku Narodowym wprowadzono bilety wstępu. Nie ma budek, musisz kupić go przez sieć - mogą kontrolować
  • to szlak długodystansowy, koniecznie planuj według własnych możliwości dzienne etapy przejść
  • polecam najlepszy przewodnik z mapami: Leszka Piekło, Główny Szlak Beskidzki Wołostae -> Ustroń, wyd. Compass, Kraków 2021
  • to naprawdę super przygoda!

5.07. Etap I - Rabka Zdrój -> Przełęcz Knurowska (Ochotnica Górna) - 26km

Pociąg do Chabówki przyjechał punktualnie 6:38. Już jadąc za oknami, widać nadciągające chmury,  ale człowiek zawsze łudzi się, że przejdą gdzieś bokiem. Nic z tego, gdy tylko docieram do Rabki, zaczyna lekko siąpić. W miejscowym parku przebieram się, mały przepak, ale  plecak ja zawsze wydaje się za ciężki. Jem śniadanie i ruszam w samotną wędrówkę czerwonym szlakiem. Początkowo gdzieś między domami, nie odczuwa się, ale gdy ruszam w góry deszcz pokazuje, na co go stać. Stalowe chmury i będzie padać niemal do 15:00. Niezbyt fartowny początek szlaku. 
Po 5 km, nieco forsownego podejścia, docieram do Schroniska na Maciejowej.  Pada i ani zamierza ustąpić. Jest kilka minut po godzinie 9, ludzie dopiero wstali i jedzą  śniadanie. Mam problem z jednym kijem trekkingowym, nie wysuwa się ostatni człon. Pani z kuchni pożycza mi kombinerki, ale nic z tego - muszę iść z jednym kijem. Irytujące, ale trzeba przyjąć, że zawsze będzie coś nie tak.
 

Szybko dochodzę do Starych Wierchów i kolejny etap szlaku do Turbacza, znam z zimowego  przejścia. Wtedy miałem piękne słońce i śnieg. Po prostu bajka, dzisiaj błoto, osuwające się kamienie i płynącą w brei, rzeczkę na szlaku. W schronisku ludzi niewiele i mam wrażenie, iż każdy chce szybko ruszyć dalej.
 
 
Od tego roku Gorczański Park Narodowy pobiera opłaty za wstęp, ale szlak na Turbacz to totalna ignorancja i kpina. Rumowisko płynących kamieni. Odbijam na szczyt Turbacza, niestety zero widoczności i żadnej panoramy Tatr, więc szybko schodzę na obiad do schroniska. Czekam na jedzenie, tymczasem za oknem jakby przestawało padać. Ale nieco się ochłodziło - jak to w górach. 
 
 
Na wysokości Kiczory i Trzech Kopców na sekundę wychodzi słońce. Siadam na ławce i ścigam buty, aby moment odpocząć. Dalej już tylko mozolne, leśne zejście do Przełęczy Knurowskiej. Pozbawione widoków i coraz bardziej zanurzam się w las. W końcu docieram na przełęcz. Jest asfalt i jakiś przystanek PKS-u. Muszę dostać się do Ochotnicy Górnej. Oczywiście żadnego autobusu, ale bez najmniejszego problemu zatrzymuję stopa. Na szczęście w górach to działa. Zatrzymuje się facet z synkiem, który podrzuca mnie niemal na miejsce noclegu. Początkowo chciałem nocować w schronisku PTSM. Pięknie wygląda i bardzo zadbane (kliknij tutaj), ale niestety - brak miejsc. Wszystko zajęli Ukraińcy i nie zanocujesz. Patrzę na samochody zaparkowane przed budynkiem. Straszna bieda - metaliczne lakiery gablot aż lśnią w słońcu. Wszyscy radośnie bawią się na placu zabaw - po prostu idylla! 
 
Nocleg - dostaję na tej samej ulicy, 800m powyżej: ul. Forendówki 395b (kliknij tutaj). Polecam, ciche i spokojne miejsce na odpoczynek, pokoje z łazienką i balkonem (50zł za nocleg). Kuchnia do dyspozycji, możliwość kupienia obiadokolacji i śniadania. Ponieważ trudno wieczorem zdobyć obiad, kupuję wersję z wyżywieniem i polecam (30 zł obiad, 17 zł śniadanie).
 

6.07 Etap II - (Ochotnica Górna) Przełęcz Knurowska -> Krościenko - 25km

Dzisiejszy etap w moim przekonaniu, ma być nieco krótszy. Ruszam przed 9, schodząc do skrzyżowania. Tutaj kupuję wodę mineralną. Wrzucam do plecaka - mam wrażenie, że waży pół tony. Pogoda idealna - słońce i lekko chłodno. Od razu zatrzymuję stopa na Przełęcz, gdzie wczoraj rozstałem się z czerwonym szlakiem. Nikogo, pusto i chicho, więc od razu w górę. Po około godzinie docieram do przysiółka Studzionki. Tutaj także kilka domów oferuje noclegi i można nocować. Zatrzymuję się na chwilowy odpoczynek przy ławkach na miejsce na ognisko - na dzisiejszej trasie brak schronisk. Robię izostara. Bułka, kilka łyków wody i dalej w las w stronę Lubania
Ten odcinek pozbawiony jest widoków. W lesie znajdują się tabliczki mówiące, iż to prywatna własność mieszkańców i mogą tędy jeździć samochodami terenowymi - co jak widzę skrzętnie wykorzystują. Zostają koleiny, kałuże i masy błota. W pewnym momencie zaczyna padać deszcz, ale przestaje po około 15 minutach. Robi się ciepło, las paruje. Po 4,5h docieram pod Lubań. Podejście na szczyt jest koszmarne. Strome rumowisko, luźnie rzuconych kamieni. Trzeba mieć dużo szczęścia, aby nie zwichnąć nogi. W końcu docieram na wierzchołek (1225m) i telepię się na wieżę widokową. Nieco wieje, pogoda znowu nie najlepsza, ledwo mam widok na Pieniny. Na dole dobrze widoczna studencka baza namiotowa.
 


 

Na chwilę zachodzę do bazy, po stempel do książeczki i aby pogadać z ludźmi. Dalej to prawie 10km odcinek przez las w dół w stronę Krościenka, przez Jaworzynę Ligasowską, Brożek, Kotelnicę. Odcinek jest monotonny, trudny i praktycznie pozbawiony widoków. Dopiero na zejściach przed wsią, zbudowano punkty odpoczynku czy też popasu, w postaci grzybków. Można tutaj zrzucić plecak i nieco odsapnąć. Słońce wyszło i porządnie przypieka, więc są widoki na Pieniny. W końcu widzę Krościenko, jestem porządnie zmęczony.  
 
 
Nocleg - nocuję przy ul. Zdrojowej 92. Dom jest cofnięty nieco za warsztatem. Bardzo przyzwoicie, nowa łazienka i kuchnia, pokój z balkonem (Cena 50zł). Obiad na kolację jem w Pizzerii Zapiekanej nad samym Dunajcem, opodal ronda (kliknij tutaj). Dobre jedzenie za przyzwoitą cenę.

  

 7.07 Etap III - Krościenko -> Rytro - 29km

Piękne słońce za oknem, lekkie tylko chmury. na horyzoncie Ruszam przed 9, kupuję w sklepie bułki, wodę mineralną i w górę. Wczoraj wieczorem dostałem się do imadła w warsztacie i naprawiłem kijek, więc od dzisiaj idę już z dwoma. Na początek ostre podejście na Dzwonkówkę i  Przysłop. Dalej znowu bardzo stromo w kierunku Rokity (857m). Idąc wyżej, kolejne zwalisko kamieni do pokonania. Mam wrażenie, że plecak waży tonę. Niestety trzeba odzyskać tą wysokość, którą zgubiłem schodząc do Krościenka. Równolegle ze mną idą dwie dziewczyny, poza tym nikogo. Dalej do Skałki, szlak wiedzie cały czas lasem, ale już nie tak stromo, więc jest chwila na złapanie oddechu. I powoli docieram do schroniska na Przehybie (1175m).
 

Byłem tutaj 16 lutego w śniegu. Wewnątrz nieco ludzi, ale bez tłumów. Jem zupę i wychodzę chwilę, aby odpocząć na zewnątrz. Sprzed schroniska powinien być widok na Tatry, ale znowu nalazły chmury i raczej niewiele widać. Za to jest ciepło. Fajnie się siedzi, ale muszę ruszać, daleka droga jeszcze dzisiaj do pokonania. Dalej szlak prowadzi w miarę po płaskim (nieco w górę, nieco w dół), do wieży widokowej na Radziejowej (1262m). Przed samą wieżą jest niewielki odcinek w górę, ale nie tak strony jak na Lubaniu, więc podchodzi się w miarę spokojnie. Stempel jest zamknięty w skrzynce na jednym ze słupków. Obowiązkowe wejście do góry. Masz panoramę na całe Pieniny, Tatry, Pieniny i góry Słowacji. Opisane są na tablicach z każdej strony wieży. W lewej na horyzoncie w chmurach, majaczy Jaworzyna - cel mojej dalszej wędrówki - jednak bardzo daleko.   

 

 

Teraz teoretycznie już tylko zejście w dół w stronę Rytra. Na początek bardzo stromy odcinek w dół, po kamiennym rumowisku w stronę Wielkiego Rogacza, tutaj punkt widokowy i rozwidlenie szlaków. Czerwony prowadzi cały czas w stronę Niemcowej. Niegdyś byłą tutaj chatka studencka. Niestety, nie ma po niej śladu. Nie wiem, czy to przez covid, czy z innego powodu, ale nie odpocznę. Jestem już bardzo zmęczony, do celu jeszcze około 7 km. Szlak tutaj jest kompletnie pusty, nie ma nikogo. Ludzie, którzy szli odbili w stronę Piwnicznej. Dalej długim, mozolnym i stromym na końcu zejściem, gubiąc całą wysokość, około 18:30 docieram do Rytra.
 
Nocleg - nocuję przy ul. Rytro 537. Niemal przy samym szlaku i opodal stacji PKP, z widokiem na zamek. Obiad na kolację jem w Zajeździe pod Zamkiem (kliknij tutaj). Przy stacji benzynowej i sklepie Spaar, który jest czynny do 21, więc dostaniesz coś do jedzenia. Nocleg (cena 50zł za noc), pokój wraz z łazienką i kuchnią, co jest istotne, gdyż jutro robię sobie dzień przerwy od marszu. Mam już 80 km górami w nogach.  

Kolejny dzień poświęcam na elementarny odpoczynek, wypranie ubrań i wizytę w Piwnicznej Zdroju. Z Rytra możesz tam dojechać zwykłym podmiejskim pociągiem regio (2 stacje). Miasteczko niczym nie powala, ale dzień odpoczynku nad Popradem pozwoli na odzyskanie sił. 
 

9.07 Etap IV - Rytro -> Krynica - 32km

Wstaję o 6:00, ciężkie chmury wiszą nad górami, ale nie pada. Odpocząłem i jest moc, aby ruszyć na finałowy etap do mety. Ruszam punktualnie o 7:00, szlak prowadzi wzdłuż głównej drogi na most. Dalej w górę, obok zamku i zanurzam się w las. Na początku podejście w górę, ale już nie tak stromo jak w poprzednich etapach. Trochę przycinki leśnej, wszędzie leżą gałęzie po zrywce i trzeba uważać. Mgła i chłodno, nie więcej niż 15 stopni. Po około 1,5h docieram do schroniska na Cyrli. Nigdy tutaj nie byłem, ale przyznaję, że to najbardziej klimatyczne schronisko jakie spotkałem podczas tego przejścia GSB. Czasami trafiasz do takiego miejsca i czujesz ten klimat. Cisza, na ścianach stare zegary, wystrój, opodal siada mały kotek. Szkoda, że nie mogę pobyć dłużej, ale droga dzisiaj wymaga. Stempel do książeczki, fotka na pamiątkę i w drogę. 
 
 
Kolejne fragmenty trasy, wiodą już grzbietem i nie pokonujesz znacznych przewyższeń. Mijam pasterzy z owcami, zbieraczy jagód. W pewnym momencie mija mnie ma motorach crossowych miejscowa gówniarzeria. Mały postój, aby zjeść bułkę i dosyć szybko docieram do schroniska na Hali Łabowskiej. Jest przed 12, ludzi praktycznie zero. Ktoś pali ognisko opodal, ktoś pije herbatę przy stole. Do mnie przychodzi kolejny mały kotek. Na obiad za wcześnie, czuję się dobrze, wczorajszy odpoczynek zrobił swoje, więc szkoda czasu zjem na Jaworzynie. 
 

 
Kolejny odcinek prowadzi do rozwidlenia szlaków na Runku (1080m) i właśnie w tym miejscu mija 100 km mojej wędrówki. Plan minimum, po jaki tutaj przyjechałem został wykonany, dałem radę!! Teraz już tylko do mety w Krynicy. 
Przy Czubakowskiej skręt na Jaworzynę. Pojawia się trochę ludzi. Mamy sobotę, weekend, więc wjechali kolejką na Jaworzynę i wędrują nieśpiesznie wokoło. Widzę znaki na schronisko, ale szlak podąża prosto na Jaworzynę, więc idę szlakiem. Przez 100 km czerwony szedł przez wszystkie schroniska, więc dlaczego teraz ma być inaczej. O 14:55 stoję przy górnej stacji kolejki na Jaworzynę. Nie spodziewałem się tak dobrego czasu, więc mogę spokojnie zejść do schroniska na obiad. Widzę przed sobą kobietę z dziewczynką, więc zakładam, że tak jak wszyscy sobotni turyści zmierza do schroniska. Nie wyciągam mapy, tylko idę zadowolony za nią w dół. Po kilkunastu minutach po schronisku ani śladu. Spoglądam na mapę, minąłem je i jestem dużo niżej niż sądziłem. Nie ma sensu wracać, schodzę niżej do miasta w stronę Czarnego Potoku, tam coś zjem. Widzę dolną stację kolejki, to znaczy, że do Krynicy już tylko przysłowiowy rzut beretem, a czas mam nadzwyczaj dobry. Wychodzę na polanę, słońce zaczyna palić. Przyśpieszam tempa.

 
Według mojego planu miałem dojść do Krynicy na godzinę 19:00, przenocować i w niedzielę wracać do domu. Patrząc na zegarek, iż jest kilka minut po godzinie 16, powinienem bez problemu dojść na dworzec PKP i zdążyć na nocny pociąg. Sprawdzam przez skycash czy są wolne miejsca na dzisiejszą noc. Okazuje się, że są. Dzwonię do domu, robimy zmianę rezerwacji wagonu z niedzieli na sobotę i po kilkunastu minutach mam bilet w telefonie. Teraz jeszcze okrężny fragment szlaku przez Halicę, który prowadzi bezpośrednio do miasta i po około 45 min. widzę zabudowania. 
O godzinie 16:50 po przejściu 112 km, Głównym Szlakiem Beskidzkim staję przy fontannie na deptaku zdrojowym. Moje przejście dobiegło końca. Teraz jeszcze obiad na kolację w "Barze za rogiem". Spokojnie już w stronę dworca i o godzinie 18:50 ruszam w podróż powrotną.
 
Podsumowanie:
  • koszt całego wyjazdu - około 650zł
  • 4 dni marszu czerwonym szlakiem
  • mój czas przejścia: ok. 28 godzin 
  • noclegi w prywatnych kwaterach (pokój z łazienką, kuchnią i balkonem).
  • noclegi wcześniej zarezerwowane 
  • bilet PKP w wagonie 1 klasy przez całą Polskę w obie strony
  • mapa i profil całego przejścia:

Popularne posty z tego bloga

29.01 - 4.02.2024 - Góry Majorki

6.08 - 11.08.2024 - GSB - Beskid Żywiecki do Rabki - 112 km górami

1 - 4.11. 2023 - Budapeszt