1 - 3.05.1998 Góry Stołowe i Praga


Nasz pierwszy długi, majowy weekend – ruszamy w Góry Stołowe. Jak zawsze nocną strzałą południa w stronę Wrocławia i dalej w góry.. Oprócz mnie jedzie Adam, Arek, Patrycja, Sylwia i Wojtek. Sprawdzony zespół górski łazików. Wsiadamy do pociągu, który przez Wrocław i Kłodzko prowadzi wagony bezpośrednio do Kudowy Zdroju. 21 z minutami, zanurzamy się w noc i ruszamy. W pociągu ludzi jakby niewiele, Chyba Polacy nie zaskoczyli jeszcze że to wolny, dłuższy czas i w pociągu nie ma tłumów. Zapewne szybko się to zmieni. Pociąg monotonnie tłucze się przez kraj.

1 maja – Błędne Skały

Około 4 rano lądujemy we Wrocławiu. Wstaje świt, ludzie tarabanią się z przedziałów, a przecież mamy prawie 40 minut postoju.  Powolne przetaczanie wagonów. Nasze są na samym końcu, nowa lokomotywa i ruszamy w stronę gór. Około 8 rano wysiadamy w Kudowie Zdroju. Dawniej linia kolejowa prowadziła do czeskiego Nachodu, ale musiało to komuś bardzo przeszkadzać i dzisiaj to już tylko wspomnienie. Jest nieco chłodno, zupełnie cicho i pusto, ale dzień zapowiada się na słoneczny. 

Kwaterujemy się w naszym miejscu noclegowym, niemal w samym centrum miasteczka, szybkie śniadanie i w góry – szkoda czasu. Za oknem ciepło i piękne słońce. Kierunek Czermna i „Kaplica Czaszek”. Oczywiście słynie ona z ogromnej ilości ludzkich kości. Są one tutaj dosłownie wszędzie. Były to kości ofiar wielu wojen na ziemi kłodzkiej, prawdopodobnie z czasów wojny trzydziestoletniej, prusko-austriackiej i szerzących się po niej epidemiach cholery w XVII i XVIII w. oraz z wojny siedmioletniej (1756–1763). Raz to miejsce warto zobaczyć. Wchodzimy na zielony szlak i będziemy podążać w stronę Błędnych Skał. To dosyć długi i monotonny szlak, bez szczególnych walorów widokowych. Do skrzyżowania z żółtym szlakiem prowadzącym do Pstrążni praktycznie cały czas lasem. Robi się coraz cieplej i zmęczenie po nieprzespanej nocy daje powoli znać o sobie. 

Aby nieco odpocząć skręcamy na zloty szlak prowadzący do skansenu czyli formalnie Muzeum Kultury Ludowej Pogórza Sudeckiego. Położone jest ono na stokach Pstrążnicy (625 m n.p.m.) na wysokości od 515 do 595 m n.p.m. Gromadzi obiekty i zabytki budownictwa oraz kultury ludności zamieszkującej te tereny w okresie od XVIII do początków XX wieku. Oprócz samych budowli zachowano i zrekonstruowano wyposażenie wnętrz i pomieszczeń. Szału nie ma, ale może być. Łyk wody i ruszamy dalej niebieskim szlakiem, aby żółtym łącznikiem, dołączyć to naszego pierwotnego zielonego szlaku, prowadzącego bezpośrednio do Błędnych. W końcu jesteśmy w rezerwacie. Szlak to naprawdę długi i meczący, docieramy tutaj dopiero około godziny 16.

 

Błędne Skały to zespół bloków skalnych na wysokości 853 m n.p.m., tworzący malowniczy labirynt, coś w stylu naszego polskiego skalnego miasta. Labirynt położony jest na obszarze Parku Narodowego Gór Stołowych i obejmuje północno-zachodnią część Stoliwa Skalniak, całość zajmuje około 21 ha. Oczywiście cała frajda to przeciskanie się pomiędzy wąskimi skałami i korytarzami. Nieco chłodniej pomiędzy nimi i gdzieniegdzie mamy jeszcze śnieg. Na koniec już nieziemsko zmęczeni wracamy trochę jezdnią trochę szlakami do Kudowy.

2 maja – Praga

Mój drugi wyjazd do Pragi, wykupiliśmy go w miejscowym biurze, więc ruszamy bladym świtem, autobusem z centrum Kudowy. Od rana pogoda nie zachwyca, szare chmury suną po niebie, ale nie pada i jest ciepło, a to już nie najgorzej. Około 11 zaczynamy zwiedzanie miasta według tego samego schematu jak większość jednodniowych wycieczek czyli: Kaplica Loterańska, Pałac Szwarcenbergów, aby powoli dojść na Hradczany do Katedry św. Wita i pałacu prezydenckiego. Flaga na maszcie, czyli prezydent w domu. Zwiedzamy gotycką katedrę, jeden z piękniejszych przykładów tego stylu w Europie. Dalej schodami w stronę Mostu Karola, aby przejść na Małą Stranę. Ratusz ze słynnym zegarem Orloy. 


Następnie plac i słynny ze swoich dwóch wież Kościół Marii Panny przed Tynem. Na koniec spacer na Plac Wacława, gdzie na końcu wsiadamy w metro i jedziemy na miejsce postoju naszego autobusu, na stację Invalidovna. 

3 maja – Szczeliniec Wielki 

Dzisiaj drugi z obowiązkowych punktów Gór Stołowych czyli Szczeliniec. Pogoda znowu nie najlepsza, ale jest ciepło. Jedziemy w stronę Szczelińca Szosą Stu Zakrętów.  Mijamy Karłów i dalej już parkingu żółtym szlakiem idziemy do Schroniska. Na szczyt prowadzi kręty szlak składający się z 665 schodów, ułożonych w 1814 przez Franza Pabla, sołtysa pobliskiego Karłowa, pierwszego przewodnika. To podejście to jedyny forsowny fragment szlaku na dzisiaj. Przed schroniskiem chwila na odpoczynek i popas. Schronisko wybudowano w 1846 roku w stylu tyrolskim. Mamy trochę wolnego czasu, aby popatrzeć na Broumovskie skały po czerskiej stronie. Ludzi nie za dużo, nie mam wrażenia jakiegoś tłumu.  Ruszamy dalej między skałki. Szlak okrężny ma około 5 km i prowadzi przez różne formy skalne, jest tutaj: Fotel Pradziada, Kwoka, Wielbłąd, Małopolud, Piekiełko (nawet dzisiaj leży śnieg). Schodzimy drugą stroną i wracamy do Kudowy. Pogoda znacznie się poprawiła.


Po południu robimy sobie 4 km marsz na granicę Kudowa - Słone. Mamy paszporty, więc przekraczamy ją i idziemy na przygraniczny rynek. Masa bud i stoisk z alkoholem, fajkami, kawą, słodyczami itp., itd. Oczywiście dużo tańszy alkohol ma wzięcie u naszych rodaków.

4 maja  - Książ

Niestety, jest pięknie, ale czas wracać. Chcielibyśmy dzisiaj dostać się do zamku w Książu, ale nie za bardzo mamy pieniądze na PKS. Wiadomo jak to studenci, koniec wyjazdu – forsy brak. Wczoraj jakiś facet na stacji PKP w Kudowie powiedział nam, że jeżeli przejdziemy granicę na pieszo i dojdziemy do stacji Nachod Beloves, złapiemy tam pociąg do stacji Mezmiesti. Tak też robimy. Znowu szaro i pochmurnie. Ruszamy z plecakami i docieramy bez większych problemów do poszukiwanej stacji. Jeden pociąg ucieka nam bez zatrzymywania, czekamy wiec na kolejny. W końcu jest, wsiadamy do czeskiego vlaka. Nie mamy biletów, konduktora też nie ma, więc jedziemy spokojnie. Jakiś napotkany w wagonie Czech opowiada nam o skalnych miastach, które są niedaleko.     

Wysiadamy w Mezimesti. Miasteczko jakby wymarło, zero ludzi, otwarty tylko jakiś zardzewiały sklep, w którym kupujemy czekolady. Ktoś poszedł szukać pociągu i w pewnym momencie wołają nas. Jest – na jednej z bocznic stoi lokomotywa z jednym wagonem. Na wagonie jest napis: Wałbrzych. Pakujemy się do niego, oczywiście bez biletów. Nie chciano nam ich sprzedać w kasie, nie za bardzo wiemy dlaczego. Stwierdziliśmy, że kupimy u konduktora. Po wejściu idę z Adamem do przedziału służbowego, aby je kupić. Otwiera nam lekko zawiany konduktor, bierze od nas 5 złotych i na tym kończymy negocjacje dotyczące zakupu biletów. Jedziemy do Polski.

Trasa kolejowa Mezimesti – Wałbrzych trzeba przyznać, choć nie za bardzo uczęszczana jak widzę przez turystów i miejscowych, należy do bardzo malowniczych i jak będziesz miał okazję przejechać ja to polecam.  Wrażenia gwarantowane. Docieramy do Wałbrzycha i łapiemy miejski autobus do Książa.

Docieramy nim niemal pod sam zamek. Nadal pochmurno. Budowla ogromna i robiąca wrzenie, ale niestety na tym wrażeniu się skończy. Dzisiaj zamknięte, nie wiadomo z jakiego powodu. Wokoło pusto. Zostają nam w takim razie, tylko ogrody zamkowe do zwiedzenia, które spokojnie obchodzimy. Czerwonym, miejskim autobusem wracamy na dworzec PKP do Wałbrzycha i wieczornym pociągiem obieramy kurs na północ.

Popularne posty z tego bloga

29.01 - 4.02.2024 - Góry Majorki

6.08 - 11.08.2024 - GSB - Beskid Żywiecki do Rabki - 112 km górami

1 - 4.11. 2023 - Budapeszt